Kenzo z Filipkiem dotarly do mnie wczoraj wieczorem.
Na razie jest tak, że oba boją się siebie nawzajem i boją się mnie, a ja trochę boję się ich. I o nich.
Filip chyba leczy stres jedzeniem. Najchetniej caly czas siedzialby z pyszczkiem w misce. Kenzo jest przyczajony, przestraszony, śledzi buraska wzrokiem cały czas i czołga sie za nim ostrożnie. Nie chce jeść z miseczki. Chodzę za nim i rozsypuję mu po podłodze kawałeczki suchej karmy. Kilka kawałków zjadł, ale bardzo niewiele.
Obydwa na siebie fuczą.
Pierwszą noc przespaliśmy w jednym łóżku, ale każde z nas w innym kąciku. Kenzo wszedl pod koldre i skulil sie w nogach. Przespal spokojnie do rana. Filip buszowal po mieszkaniu dlugo, troche sie zdrzemnal na poduszce, ale od piatej rano juz biegal po pokoju i miauczal.
Teraz jestem w pracy. Chłopaki zostały same w domu.
Odezwę się po weekendzie.
Trzymajcie za nas kciuki.
