» Nie mar 11, 2012 16:20
Re: Wszystkie koty jamnika Melona
Amelka jest najbardziej energetycznym z moich kotów.I ona miała najwięcej radości z rybek.
Ponieważ jest maleńkim Mińczuszkiem siadała na oparciu fotela przy akwarium i opierała łapki o szybkę.I zaczynaly sie zawody bokserkie.Amka walila z całej siły łapkami w akwarium.Rybom nie czyniło to żadnej róznicy, poprostu pływały w tej częście gdzie mały intruz nie docierał.Amkę to wkurzało: jak to?? Ona tu poluje a durna zwierzyna NORMALNIE sobie idzie tam,gdzie ona NIE MA dostępu?!Olewa ją!!Noooo!!!!!
Amka potrafi się nakręcić jak mała bomba atomowa.
Wtedy z oburzenia głośno wciąga powietrze, przebiera tylnymi łapkami jak szykujący się do ataku kangurek i w końcu , nie mogąc wytrzymać napięcia biegnie do innego pokoju.Po chwili wraca, siada do swoich zajęć i...znowu się nakręca!
Tak właśnie było w akwarium.Ileż to razy mijałam Amelię ,która z oburzeniem pędziła niczym pocisk przez mieszkanie , po czym wpadała do pokoju z drapakiem, szybko drapaczyła,żeby spuścić nieco pary z przegrzanego kociego móżdżku(wielkości orzecha włoskiego),a następnie już nieco stateczniejszym krokiem wracała do połowów.
Amka spędzała przy akwarium najwięcej czasu ze wszystkich kotów .
Zapalona akwarystka!
Tak więc w pokoju Młodego Kotkinsa zostały rybki w pudełku po serku Jana bez przykrycia.
Glonojad Mick Jagger ciągle w zamąconym akwarium.
Oraz Amelka.
I wiecie z Amką to zawsze jakoś tak bywa,że ona niby u krzyżaka w Szczytnie to "mało łowna była",a u mnie to akurat ŁOWNA jest do przesady.
A to zrzuci wazon bo jakaś wiosenna mucha się przebudzi i ona (Amka nie mucha!) ma misję upolowania owada ( podejrzewam,że ona kiedyś jadła owady...z głodu...), a to jakiś kabelek się dynda a po chwili laptop leży na podłodze obok przerażonej koteczki...a to znowu jamnik przechodzi i z kolei jemu ogon się dynda i potem mała ucieka przestraszona bo ukochany jamas na nią warknął...Słowem: Amelii coś zwykle się przydarza.
Łowna Amelia przystąpiła do działań.
Szybciutko wskoczyła na biurko, zanurzyła kosmatą łapcię w pudełku po twarożku Jana...i złapała RYBKĘ!!!!
Po razpierwszy w swej kociej karierze jak podejrzewam- AMELKA ZŁAPAŁA RYBKĘ!!!
I szybko postanowila ją skonsumować.
Tylko nie wzięła pod uwagę,że to żyje!I to jak!
Rybka pozbawiona wody i przerażona oraz podduszona kilkoma ruchami prześlizgnęła się na brzeg blatu i spadła na dywan.
Amelka oszalała ze szczęścia:Jeeeejjjj....!!!Jedzenie siem ze mnom bawia!!!![/i]
Zeskoczyła na podłogę i dawaj pacać rybkę łapką.Rybka niestety po kilku oszalałych podrygach przestała się ruszać, więc zabawa za długo nie trwała.
Moja kociczka uznała,że co upolowane- to trzeba zjeść.
I byłaby pewnie spróbowała, gdyby nie to,że Amka od dawna nie je już porcji większych ,niż malutkie chrupeczki czy pokrojone w drobiazgi rybie albo indycze mjenso.Amelka nie wie juz JAK się je takie coś.Nie wie jak to zmniejszyć, jak to w ogóle zrobić...Więc kocia pacała łapką w martwą rybkę z coraz mniejszym przekonaniem...
Tak ją zastałam.
Szybko usunęłam rybie truchełko sprzed jej noska( Amelka towarzyszyła swojej ofierze na miejce jej morskiego pochowku w muszli klozetowej) i zabrałam się wraz z rozemocjonowaną kicią za odławianie Micka Jaggera.
Czy wiecie jak silny potrafi być 25 centymetrowy glonojad!?!
Walka była napradę solidna.
W międzyczasie przybiegl Melon, który czując napięcie i grozę sytuacji (kto wie, czy jemu nie każą łapać glonojada następnym razem a on AKURAT glonojadów się brzydzi...)zaczął poszczekiwać.Na to przyszla Fiona.
Jamnik z podlogi nie wiedział mojej i Micka walki, ale kotki natychmiast wskoczyły na fotel.Fio zapomniła,że ona zawsze leży tu na poduszce, emocje ją rozpierały.Pchała się na Amelię, która walnęła ją kilka razy łapką...Fio zepchnęła małą w końcu ze strategicznej pozycji na opraciu fotela.Amka doszła do wniosku ,że jak się jest Mińczuszkiem to najlepiej jeśli obsługa podniesie i pokaże.Więc zaczęła się wspinać na moje nogi pazurkami po spodniach.
Miałam kota na nodze, drugiego pod łokciem.Psa oszalałego z ciekawości na podłodze pod nogami.I glonojada w ręce...mokrej ręce.
I wtedy uświadomiałam sobie ,że ja tego glonojada NIE MAM W CO WŁOŻYĆ!!!
Wypuścić nie mogłam- męczyłam się z łapanką ze 20 minut.
Koty też zauwazyły,że mam rybę w ręce.
Skojarzyło się im spożywczo.
Jak jednen mąż (w ich przypadku: jak jedna żona) ruszyły pędem do kuchni.Ja za nimi.
I z niejakim zdziwieniem w tejże kuchni skonstowałam,że :
- tu TAKŻE nie mam w czym umieścić Micka Jaggera
- moje koty mrucząc siedzą przy miskach!!
Kocice uznaly,że cała akcja łapania ryb ma cel tylko i wyłącznie pro-koci.
Ja im organizuję jedzenie poprostu.A może one zawsze uważały,że w akwarium pływa mjenso, które z bliżej nieznanych powodów tam przetrzymuję zamiast dać im pokrojone w kawałki.
Wcisnęłam Micka do słoja po ogórkach (mieścił się w nim do góry nogami...znaczy-ogonem), popędziłam do akwarium by napełnić słoik wodą i po drodze wrzeszcząc do Małża,żeby odpalał samochód.
Bo ryby po łapance mialy przeżyć wywózkę.
Z pudełkiem po twarożku z siedmioma rybakami w jednej ręce ,a słoikiem z glonojadem w drugiej pojechaliśmy "na sygnale" do pobliskiego sklepu zwierzęcego.
Pan umieścił rybki w czystych akwariach.Nad Mickiem pokręcił głową ,że duży i że ma ponad pięć lat.
Opowiedziałam panu jak Amelka złowiła rybę i jak obie kocice liczyły na danie rybne .
Pan się uśmiał.I dał kilka paczek przysmaków kocich Gimpeta dla wielbicielek frutti di mare.
Po powrocie zlikwidowaliśmy resztki akwarium.
Na szafce , gdzie dotąd stało położyla się Amelka...i leży do tej pory.
Śpi.
Chyba jest w żałobie??
Mjenso byli i dzieś pojechali...szkoda!!
Ostatnio edytowano Pon mar 12, 2012 22:00 przez
kotkins, łącznie edytowano 1 raz