Kupiłam sobie nowy fotel przed komputer, bo ze starego można było już zlecieć na dziób. Nowy spore bydlę, 19 kg, Stary ledwo dotaszczył. Postawiłam wielki karton pod drzwiami, żeby rano wynieść, a żeby tymczasem sobie kocurasy poużywały. Owszem, Tadzik tam siedział i szuścił kawałkami kartonu, myszkę wrzucał i wyciągał. Rano Stary zabrał karton i poszedł. Ja się akurat myłam, więc nawet nie wiedziałam, kiedy wyszedł, ale usłyszałam rozpaczliwe a cienkie mniau-mniau-mniau-mniauu! to wyjrzałam. Tadzik siedział pod drzwiami i płakał długo i cienko a z goryczą wielką: "Poszedł! Taki dobry karton zabrał, a kota nie wziął ze sobą!"

Bo on lubi wyskoczyć sobie na klatkę schodową w ramach rozrywki, a tu nawet tego mu odmówiono, zuy dwunóg
Ze dwa dni temu była awantura, Tadzik musiał porządnie wnerwić Funia

Siedziałam sobie w łazience, a tu wpadają obaj panowie, Tadzik hyc na kuwetę i siedzi jakoś tak obronnie, a Funio przed kuwetą wydaje miaukoty w tonie "a ty taki-owaki, co sobie wyobrażasz, zobaczysz jak ja ci!..." Uszy cofnięte, oba ogony mocno chodzą na boki

No ale dziś już się ganiali zwyczajnie, biegi, skoki i przepychanki.
Zeszłej nocy za to Tadzik mnie zaskoczył. Mianowicie późno było, przygotowywałam mięso do dzisiejszego obiadu, oczywiście próbował mi wtykać mordę, ale to wieprzowina, więc go zdecydowanie odstawiałam. W końcu zasiadł sobie na stołku, który stoi między zamrażarką a kuchenką, taki zaciszny kącik, szczególnie kiedy piekarnik się grzeje. No i tak mieszam ingrediencje do tego mięsa, aż tu słyszę coś jakby maszyna jakaś chodziła? O prawie czwartej w nocy?

Toż wszyscy śpią, poza sowami ekstremalnymi jak ja

I dopiero jak się przyjrzałam kocurowi, to się zorientowałam, że... mruczy

Nigdy wcześniej nie słyszałam, żeby głośno mruczał, oni w ogóle mało mruczni są, Tadzik tylko prawie bezgłośnie wibruje, jak go miziać albo śpiochy z oczu wydłubywać, albo jak się porządnie przytuli, a Funio-miziaczek trochę głośniej, ale też bez ekstrawagancji
