Noc minęła spokojnie. Żadnych ataków.
Teraz nic mu nie proponuję do jedzenia bo przed 10-tą idziemy na badania.
Musi być lepiej, po prostu musi.
I tak żeby nie tylko o Charlisiu.
Wczoraj podczas tego najgorszego czasu ataków zadziwiła mnie Magia. Ta kotka mało, że nie pozwala się dotykać ręką (mogę za to ją pogłaskać np. nosem albo czołem

), to w ogóle sprawia wrażenie, że poza funkcją podawania jedzenia mogłoby mnie nie być. Żyje kompletnie obok mnie. A wczoraj po raz pierwszy szukała kontaktu. Nie fizycznego, ale hmmm... mentalnego. Zaczęła chodzić koło mnie i patrząc mi w oczy coś mówić. I nie była to prośba o jedzenie, jak zwykle suche było na miseczce. Coś jakby chciała się ze mną podzielić swoim niepokojem czy jakoś tak. Bardzo mnie wzruszyła.