Wrócone.
Wczoraj miałam mieć nocną zmianę w pracy. Ale jako że była to zmiana kończąca tydzień i nie musiałysmy czekać na ranną zmianę..A na dodatek w ciągu dnia przyjechalo do nas wszystko, co mialo.. Przyszłyśmy z sis na 17.30... i do 21 się uwinęłyśmy. Co prawda pociągi zrobiły mnie w konia i jeździły co godzinę.. (tak.. o 21 a potem o 22...idealnie bez sesnu).. do domu do taty jechałam totalnie naookoło, autobusami i tramwajami i znowu autobusami. ALe w półtorej godziny dotarłam. Troję zaniosłam do Niego przed pracą.. Nie chcialam, żeby sama siedziała, bo Ona strasznie się boi burzy.. wolałam nie myśleć jak zniesie wybuchy...
Troja zaanektowała górne piętro, Zbój biedak dostal kilka razy łapą po głowie.. nieboraczek..a tak się chciał zaprzyjaźnić...Cóż, Troja miała inne zapatrywania na tę sprawę

Północ.. dobrze, że byliśmy z kotami. Tata trzymał na rękach Zbója, chociaż ten w miarę dobrze znosił hałasy. A Troja...
Przez godzinę tuliłam pieroga.... Tzn Trocinkę zawiniętą w gruby, wielki koc. Tak zawiniętą, że się dziwiłam, że się nie udusiła. I przez te wszystkie warstwy czułam tylko łomot serducha. Zresztą fakt, że pozwoliła się nie dość, że trzymać na rękach, to jeszcze "zniewolić" i przytulać świadczyl o Jej stanie.
Później się uspokoiła, ale.. natura była przeciwko Niej.
Spałyśmy u góry, żeby uniknąć konfliktów ze Zbójem. U góry, czyli pod dachem. A w nocy nie dość, że wichura jakby się kaszub powiesił, to jeszcze odwilż. Wiatr odrywał zlodowaciałe kawały śniegu, walił tym po dachu i po dachowych oknach. Hałas był taki, że jak się przebudzałam, to z sercem w gardle. Biedna Troja nie dała się do południa wyciągnąć spod łóżka

Chyba obie nie pospałyśmy, bo w ciągu dnia znowu zawinęłam ją w koc..i tak spała kilka godzin.
Do domu wracała zawinięta w moje dwie bluzki, miała kocyk i inne wypychacze w kontenerku. Chyba nie zmarzla. Za to już tutaj.. otworzylam klatkę. Kot wyskoczył.. i od razu.. do miski..i na mnie "Mruuu?" Zupełnie jakby się nic nie stalo

Teraz się napchała i czyści futerko leniwie... Zero stresu, totalne lenistwo...