Wróciliśmy
W podróży koty były okropne - Wojtas wył basem, a Klara odpowiadała mu sopranikiem

I tak przez prawie 3 godziny ciągiem (Klara jako młodsza i mniej zaprawiona w "bojach" odpadła po godzinie, ale Wojtas ciągnął dzielnie dalej sam)... Na szczęście w domu było już lepiej, na początek profilaktycznie wszystkie schowały się za tapczan, ale po 5 minutach już brykały. Biedne koty wyżyły się tam fizycznie za wszystkie czasy, bo dom duży, a jak się jeszcze wszystkie drzwi pootwierało...
No, a teraz już w swoim małym, bo małym, ale
swoim domku, a właściwie mieszkanku. Całość obeszła je, obwąchała i rozwaliła się gdzie kto mógł. Trza było odpocząć po stresach
Dwa ostatnie dni minęły dość spokojnie, tylko Wojtuś mnie martwi, bo mu tak oczko się sączy, taka ciemna wydzielina. Może się przeziębił tam na wsi? Muszę poszperać na miau co to może być.
A na dziś - dobranoc wszystkim
