» Wto lis 27, 2007 20:49
Sprawa Eulalii D.
Komendant straży miejskiej starł z twarzy resztkę sadzy. Miał jeszcze przed oczyma uśmiechnięte twarze dzieci, wąskie ulice miasta i wielka biel pól rozciągających się poza jego granicami.
Jednak, kiedy konie wesoło parskając wbiegły na złociejowski rynek radość komendanta szybko przemieniła się w niepokój.
Nastąpiło to dokładnie w chwili, gdy spojrzał w stronę biura.
W jasno oświetlonym oknie dostrzegł dwa cienie pochylone nad stołem.
Cienie nosiły na głowach służbowe czapki daszkiem i najprawdopodobniej grały w szachy.
Burmistrz uśmiechnął się z aprobatą.
- W naszym mieście przestępstwo nie ma szans – oświadczył z dumą, zaś komendant
westchnął ciężko, bo obecność brygady specjalnej o tej porze w miejscu pracy nie wróżyła jego zdaniem niczego dobrego..
Na widok komendanta wchodzącego do biur brygada do zadań specjalnych poderwała się z miejsca.
Co prawda Dziadkowi Ramolowi strzyknęło w plecach, a Dziadkowi Rudolowi chrupnęło w kolanie, ale ich entuzjazm i gotowość do działania przeraziły komendanta swą szczerością…Na biurku leżał pękaty, czarny segregator opatrzony napisem
SPRAWA EULALII DZIOBEK.
„Chyba gdzieś słyszałem to nazwisko” – pomyślał komendant nie bez trudu walcząc z sennością.
- Zostaw – komendant tupnął na służbowego psa szarpiącego go za diabelski ogon.
Dziadek Ramol podsunął mu czarny segregator..
- Proszę się z tym zapoznać – powiedział, skinął na przyjaciela i obydwaj poszli w stronę domu..
Komendant ze złością zgrzytnął zębami. Oczywiście z samego rana Brygada do zadań specjalnych zjawi się w biurze oczekując przydziału zadań…a żeby to zrobić należało zagłębić się w materiał zawarty w teczce…na co komendant ze względu na porę nie miał najmniejszej ochoty. Myślami krążył wokół wygodnego łóżka z pościelą w szkocką kratkę
i rzucał pełne zawiści spojrzenia w stronę służbowego psa śpiącego smacznie na fotelu.
Spojrzał w perłowo różowe okno Pacynki i ziewnął.
A potem wrzucił segregator do szuflady, gwizdnął na psa i zamknął biuro .
Szczelnie zasunął zasłony i zablokował dzwonek, a potem naciągnął kołdrę na głowę i zasnął.
A kiedy się obudził było południe, a pod drzwiami biura jak gdyby od niechcenia spacerowała Brygada do zadań specjalnych…
Komendant mruknął pod nosem coś niespecjalnie grzecznego, poczłapał do kuchni i zrobił sobie parę kanapek z serem.
Usiadł przy stole i popatrzył na dziurki w serze. Wyglądały tak, jakby wygryzła je mysz.
„Tłusta biała mysz ” pomyślał komendant i w tej samej chwili w okno uderzyła śnieżka.
- Jeszcze raz ! – komendant rozpoznał głos Dziadka Ramola.
Ostrożnie wyjrzał przez szparę w zasłonie.
Dziadek Ramol i Dziadek Rudol stali pod oknem a obok nich ze śnieżką w ręce stała Molica.
- I to jest właśnie bezprawie – powiedział komendant do psa, który zastrzygł uszami.
Przypomniał sobie bowiem sytuację sprzed kilku dni, kiedy wracające ze szkoły dzieci ukarano mandatem za rzucanie śnieżkami w słup na ogłoszenia.
Kiedy kolejna śnieżka pacnęła w szybę komendant założył gruby sweter i otworzył okno.
- Właśnie mam na linii FBI – wykrzyknął, a Brygada do zadań specjalnych zamarła w oczekiwaniu.
- To ja już sobie pójdę – oświadczyła Molica, podniosła z ziemi koszyk z zakupami i skierował się w stronę domu.
- Wiedziałem, że to nie błahostka – rzekł Dziadek Ramol, a Dziadek Rupol
poważnie pokiwał głową.
Służbowy pies z aprobatą pomachał ogonem i ściągnął z wieszaka smycz.
- Chwilowo mamy spokój – oświadczył komendant i razem z psem wymknął się tylnymi drzwiami.
c.d.n

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!