raport z domu wariatów:
dwa koty w depresji
w jednym pokoju córka usiłuje wysikać Lokiego, mówiąc i "sisiając" jak do dziecka - sikał tylko raz rano, a teraz tylko nerwowo grzebie w kuwecie i nie może (normalnie jest do 5 siusków dziennie) - poszedł nawet sprawdzic, czy nie dałoby się jakoś dostać do dużej donicy, stojącej na piekarniku, ale niestety została przeze mnie zabezpieczona rajstopami - tam juz nie siknie.
Lalka zjadła tylko rano, potem już nic. Nie pije, ale za to sika.
Od momentu kiedy pogłaskałam ją ręką wczesniej wylizaną przez Lokiego, zamknęła się w sobie, juz nie mruczy na widok człowieka, nie ociera się, odwraca głowę, odsuwa się. No i nie je i nie pije. Węszy, przełyka ślinę na podsuwane smakołyki, ale po chwili odwraca głowę.
Napojona na siłe 3 łyżeczkami, wyrwała się i schowała za biurkiem. Za biurkiem tez nie je, nie pije, nie dała się namówić TŻtowi na opuszczenie kryjówki, mimo, że mamił ją pasztetem belgijskim z ręki.
Wcześniej dała się wziąć na ręce i wygłaskać z przytulaniem, ale nie mruczała i przy zmianie pozycji zaczęła warczeć, syczeć i kłapac paszczą. Puściłam i uciekła.
Widać, że cierpi - źle się tu czuje w tym niegościnnym domu, pachnącym futrzastym, burym pupilkiem.
Eh

Z ostatniej chwili: wczołgałam się jednak pod biurko, zaryzykowałam rany kąsane i wyciągnęłam bidulę, posadziłam na wygodnym fotelu komputerowym i udało mi się w nią wcisnąć cały jeden łososiowy smakołyczek whiskasa. Picie - absolutnie nie. Wskoczyła za to na łóżko, gdzie leży MÓJ ukochany (i nie oddam go, ostrzegam) kocyk. Kocyk wielokrotnie ugniatany, gryziony uzywany przez Lokiego, kocyk przesiąknięty moim, ale i jego zapachem. A ona obwąchała i zwinęła się w kłębek.
To ja juz nic nie rozumiem.
Tzn. rozumiem o tyle, że ja sama tak kocham ten kocyk, ze chętnie bym go pougniatała i jest to kocyk na smutne dni i chorobę - ale on jest cały w zapachu Lokiego - jak ona może tak sobie na nim spokojnie zasnąć?
No i niestety powstało pytanie - gdzie ja będę spała?
To jest moje łóżko, mój kocyk, a ja jestem chora - Satyrki, jest jeszcze ta miejscówka na szafkach? Może złapię jeszcze jakieś połączenie do Skierniewic?
Czemu tu z boku nie ma takiej buźki, która wyrywa sobie włosy z głowy, z oblędem w oczach?
Powiedzmy, że jest i ją wszyscy widzicie w moim poście