4D - Klub Kota Masochisty. Szczotkowy fetysz. s.37

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro mar 08, 2006 22:59

Beata pisze:budzi
a jednak to robie, jesli tak trzeba
to troche tak, jak podawanie tabletek kotu np. choremu na watrobe czy nerki
wtedy tez pokazuja, ze mnie nie lubia, a nawet gorzej

nie wiem, co bym zrobila na Twoim miejscu :(


Nie calkiem tak...
Co innego podac kotu tabletke i unieszczesliwic go na dwie minuty a co innego wiezic go i unieszczesliwiac na reszte jego zycia :roll:

Klatke - lapke tez rozwazalam, od tego zaczelam tak naprawde jak sie przekonalam ze Dziki jest w stajni - skad pozyczyc klatke-lapke i czy Dziki da sie zlapac.

Potem jednak doszlam do wniosku ze uszczesliwilabym w ten sposob siebie :!: nie tego kota, ja bym sie mogla plawic w samozadowoleniu, mialabym poczucie ze zrobilam co sie dalo, ze moj kotek jest w domu, ze jest bezpieczny a gdzie miejsce na uczucia tego kota?

Wybralam prawde mowiac dyskomfort dla siebie a to co najlepsze dla tego konkretnego, dzikiego kota :roll:
Obrazek

lorraine

 
Posty: 5629
Od: Pt lis 14, 2003 16:33
Lokalizacja: Warszawa - Mokotów

Post » Śro mar 08, 2006 23:13

Beliowen pisze:
Beata pisze:Lorraine, napisalam ze to budzi moj wewnetrzny sprzeciw
zauwaz zreszta, ze nikt, az do postu Ryski, w ogole nie wypowiadal sie na ten temat - prawdopodobnie dlatego, ze jestes na forum znana i lubiana

Myślę, że raczej dlatego, że wyrażenie aprobaty bądź dezaprobaty niczego by nie wniosło - tak jak nie wnosi teraz.
Nie umiałabym zaproponować lorraine żadnego rozwiązania, w życiu nie byłam w takiej sytuacji.
Mogłabym co najwyżej pisać o moich odczuciach w tej kwestii - ale to chyba nie ten wątek ;


Beliowen, a jednak wtracamy swoje 3 grosze do watku wychodzacych
nie dlatego, ze to mialoby zmienic zdanie osob tworzacych watek (bo co do tego to chyba nie ma juz watpliwosci) ale dlatego, ze moga sie na niego natknac osoby "nowe" na forum
czy nie tak samo powinno byc z innymi watkami?
w zyciu przeciez chyba nie bylas w sytuacji, gdy chcialas rozmnazac np perska kotke nielegalnie - a w takich watkach chyba tez sie odzywasz?

ja pisze wlasnie o swoich odczuciach
mam osobny watek zalozyc?
nie potepiam tego, co zrobila Lorraine

tak jak napisalam, sama nie wiem, co bym zrobila w takiej sytuacji...

Lorraine, czy ten dziki kot nie spedzil z Toba wiekszosci swojego zycia? mieszkal z Toba przeciez od dluzszego czasu
nie byl "domownikiem"?

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Śro mar 08, 2006 23:36

Beata pisze:Lorraine, czy ten dziki kot nie spedzil z Toba wiekszosci swojego zycia? mieszkal z Toba przeciez od dluzszego czasu
nie byl "domownikiem"?


Spedzil... tylko co z tego, jesli sie okazalo ze wbrew swojej woli :roll:
Czy byl domownikiem?
Nie sadze...
Byl raczej zniewolonym stworzeniem, ktore mieszkalo w moim domu, bo nie mialo jak uciec i caly czas jednak zylo w strachu i napieciu ze moge go zlapac i skrzywdzic (w jego mniemaniu).
Ja go przez poltora roku jak ze mna (czy raczej obok mnie) mieszkal poglaskalam 2 czy 3 razy.
Ten kot nawet jak spal to byl czujny i jak poczul ze sie zblizal to najpierw uciekal a potem sie budzil :(
Obrazek

lorraine

 
Posty: 5629
Od: Pt lis 14, 2003 16:33
Lokalizacja: Warszawa - Mokotów

Post » Śro mar 08, 2006 23:38

:(

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Śro mar 08, 2006 23:52

Beata pisze::(


Dzieki :)
Decyzja nie byla latwa, nie byla szybka i oczywista, zajelo mi w sumie pare tygodni pogodzenie z tym co sie stalo, ale zeby zrozumiec moja decyzje trzeba bylo znac tego kota i widziec na jakiej zasadzie on funkcjonuje.
Co innego oswajac kociaka wbrew niemu, ktory ma dzieki temu szanse na normalne i fajne zycie a co innego cale zycie wiezic kota, ktory praktycznie nie ma juz szans na uwolnienie sie od strachu...
Obrazek

lorraine

 
Posty: 5629
Od: Pt lis 14, 2003 16:33
Lokalizacja: Warszawa - Mokotów

Post » Czw mar 09, 2006 0:17

Beata pisze:Lorraine, czy ten dziki kot nie spedzil z Toba wiekszosci swojego zycia? mieszkal z Toba przeciez od dluzszego czasu
nie byl "domownikiem"?


To był zdecydowanie uwięziony domownik.
Nieszczęsliwy, chowający się po kątach, nieakceptujący człowieka dziki kot. Nie jestem zwolenniczką wolnowychodzących kotów, ani szczęsliwych łapiących motylki i myszki wiejskich kotków chociażby dlatego:
http://nfo.pl/art/index.php?art=9&m=1
Moje koty, czy będą norwegami, czy dachowcami, czy jakimikolwiek innymi kocimi stworzeniami, na spacery będą wychodzić w szelkach, bo jestem za nie odpowiedzialna, bo są ode mnie uzależnione, bo są nauczone, że każdemu człowiekowi nalezy ufać, bo ludzie są od głaskania i sypania karmy do misek chociażby.
Ale Dzikunio, złapany jako dorosły dziki kot, po półtora roku mieszkania z Martą nie oswoił się ani trochę!!!!! Tolerował koty, nawet psa (podrzucałam kilka razy Marcie moją sunię, gdy wyjeżdżałam), ale nie ludzi.
Reagująca paniką, osaczona kotka – każda sytuacja, gdy coś trzeba było przy niej zrobic, była niczym katowanie jej, Marta przez cały czas mieszkania z nią Dzikiego starała się jej tego stresu oszczędzić.
Wiem, widziałam, bywałam.
Nawet próba założenia obróżki z identyfikatorem przed wyjazdem na wieś była rzeczą niewykonalną, Marta stwierdziła, ze nie będzie jej stresować i zrobi to razem z podaniem tabletki uspokajającej przed podrózą.
Nie osądzajcie Marty, uogólniając. Co przeżyła ona (i przeżywa nadal) mając wyrzuty sumienia, że stało się to, co się stało…wiedzą ci, co ją znają lepiej, więc nie jest to beztroska radośc typu Dziki z wozu, Marcie lżej.
Jestem pewna, że kotka jest nareszcie szczęśliwa. Nie była szczęśliwa jako kot udomowiany na siłę, mimo dobrych chęci i dobrej woli próby oswojenia jej to była totalna porażka, przykra niestety, ale Marta z czystym sumieniem może powiedzieć: zrobiłam, co mogłam. Starałam się. A odpowiedzialność za kotkę ma nadal, martwi się że szczepienia są ważne tylko 2 lata, że gorzej z odpchlaniem; sposób karmienia i przesyłania karmy zorganizowany…

Marta mieszkając półtora roku z Dzikim..a raczej obok niego, a może z cieniem Dzikiego prędzej…wie co mówi, gdy stwierdza że jest szczęśliwy na wolności. I to jest ten jeden, konkretny przypadek, wyjątek od reguły, odrębny niż tysiące innych historii, mających pomyślne w naszym wyobrażeniu zakończenie: szczęsliwy mruczący na kolankach pańci kotek.

makaranka

Avatar użytkownika
 
Posty: 510
Od: Pon lut 03, 2003 22:09
Lokalizacja: okolice Poznania

Post » Czw mar 09, 2006 1:05

Witaj, lorraine, fajnie, ze juz jestescie!
Beata pisze:Lorraine, napisalam ze to budzi moj wewnetrzny sprzeciw
zauwaz zreszta, ze nikt, az do postu Ryski, w ogole nie wypowiadal sie na ten temat - prawdopodobnie dlatego, ze jestes na forum znana i lubiana

troche spekuluje :wink: ale to na podstawie wlasnych emocji
gdybym byla odwazniejsza, odezwalabym sie wczesniej...

lorraine pisze:Czy lapanie takiego kota, ktory calym soba pokazuje Ci, ze Cie nie lubi, nie ufa, boi sie i nie chce miec z Toba nic wspolnego nie budzi Twojego sprzeciwu?

Bo moj tak.

budzi
a jednak to robie, jesli tak trzeba
to troche tak, jak podawanie tabletek kotu np. choremu na watrobe czy nerki
wtedy tez pokazuja, ze mnie nie lubia, a nawet gorzej

nie wiem, co bym zrobila na Twoim miejscu :(


Ja pisalam po pierwszym doniesieniu Marty, ze Dziki wybral wolnosc. To ja go tej, smietnikowej wtedy, wolnosci pozbawilam...
Ten kot przez kilka miesiecy zaznal przysmietnikowego zycia, potem domowych luksusow i sam wybral.
Wierze, ze Dzikunio z pelna miska i w plenerze bedzie maksymalnie szczesliwy. :)
Malgorzata,
Wieslaw, Matylda, Bazyli za TM, Rozalia, Kazio,Iwan i mala Klara
Obrazek

Malgorzata

 
Posty: 3775
Od: Sob lip 12, 2003 20:09
Lokalizacja: Piaseczno

Post » Czw mar 09, 2006 6:39

Witaj lorraine :D

Moim zdaniem dobrze sie stało, ze Dziki została na wsi.
Smutno sie czyta o dzikich kotach zmuszonych do zycia w domu. Nieustanny stres nie robił jej dobrze a w razie choroby tez miałas kiepskie szanse na staranne leczenie.
Ma schronienie, jedzenie.
Koty to mądre zwierzeta. Dziki sama wybrała sposób na zycie.
Obrazek

tangerine1

 
Posty: 15466
Od: Nie lis 14, 2004 20:59
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Czw mar 09, 2006 7:04

Maryla pisze:ale większość kotów na wsi to ma jednak gehennę, moim zdaniem


Jeżeli mowisz o braku sterylek i opieki w razie choroby - to (w większości przypadków) tak. Ich życie nie rożni się pod tym względem specjalnie od życia miejskich dziczków.
Jeżeli chodzi o dietę - niekoniecznie. Nawet jeżeli są żywione byle czym z ludzkiego stołu, to mają możliwość uzupełniania tej diety (gryzonie, owady, pająki, pędraki, zioła). Są też takie, ktore stołują się w kilku domach jednocześnie.
Jeżeli chodzi o przytulne miejsce do spania - mają do wyboru stodoły z sianem, ciepłe kotłownie, szopki i tym podobne zaciszne zakamarki. W lecie wolą spać na stertach drewna, starych fotelach, albo po prostu w trawie.
IMHO życie wiejskiego dziczka jest o wiele łatwiejsze niż w mieście.

Witaj Lorraine. Ciężko wracać do miasta, prawda?
A dziczkowi dałas to co najlepsze - głęboko w to wierzę.

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Czw mar 09, 2006 9:31

Dzieki wszystkim za mile slowa powitania :D
Tangerine, masz racje z ta opieka lekarska, ja w sumie przez caly czas sie balam co to bedzie jesli Dziki zachoruje, przeciez ja go nie dam rady pokazac wetowi :roll:
Dziki na szczescie jest bardzo odporny, w sumie u weta byl 3 razy w ciagu poltora roku, raz jak przyszedl od razu z kocim katarem, nie dal sie zbadac, wet na oko i nos stwierdzil KK, Dziki dostal antybiotyk do podawania w jedzeniu i to wszystko.
Drugi raz byl na sterylce (zamarl ze strachu po przybyciu na miejsce, wet dal mu pierwszy zastrzyk bez wyciagania z klatki a Dziki udawal ze go tam nie ma).
Trzeci raz bylismy sie szczepic przed wyjazdem, Dziki oczywiscie wpadl w panike i zwial ze stolu, rzucilam sie za nim, przygwozdzilam do podlogi, wet z poswieceniem dal nura za mna pod szafke i tego przygwozdzonego Dzikiego szybko kujnal w tylek :)
Obrazek

lorraine

 
Posty: 5629
Od: Pt lis 14, 2003 16:33
Lokalizacja: Warszawa - Mokotów

Post » Czw mar 09, 2006 9:46

WItaj Lorraine
co się stało, że opuściłas Nowicę, a ja juz się szykowałam na majowy weekend na rajd Beskid Niski i odwiedziny. :D

A.
Obrazek

agal

 
Posty: 4967
Od: Pon lut 03, 2003 17:48
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw mar 09, 2006 9:58

Witaj Lorraine :)
Obrazek

Ania Z

 
Posty: 2370
Od: Śro lip 07, 2004 10:34
Lokalizacja: Lwia Ziemia ;) w Poznianiu

Post » Czw mar 09, 2006 9:59

agal pisze:WItaj Lorraine
co się stało, że opuściłas Nowicę, a ja juz się szykowałam na majowy weekend na rajd Beskid Niski i odwiedziny. :D

A.


Buuuuuu :crying: :crying: :crying:
Skonczyli sie klienci, skonczyla sie praca, zaczelo byc szczerze mowiac troche nudno, no i jednak tesknilam juz do udogodnien Warszawy, do internetu, do forum, do kina, do znajomych :D
Obrazek

lorraine

 
Posty: 5629
Od: Pt lis 14, 2003 16:33
Lokalizacja: Warszawa - Mokotów

Post » Czw mar 09, 2006 10:06

Beata pisze:Beliowen, a jednak wtracamy swoje 3 grosze do watku wychodzacych
nie dlatego, ze to mialoby zmienic zdanie osob tworzacych watek (bo co do tego to chyba nie ma juz watpliwosci) ale dlatego, ze moga sie na niego natknac osoby "nowe" na forum
czy nie tak samo powinno byc z innymi watkami?
w zyciu przeciez chyba nie bylas w sytuacji, gdy chcialas rozmnazac np perska kotke nielegalnie - a w takich watkach chyba tez sie odzywasz?

Beata, masz rację.
Ja staram się coraz mniej wypowiadać poza problemami zdrowotnymi po prostu.
Właśnie dlatego że nic konkretnego w innych sytuacjach nie potrafię zaproponować :(

Kota oswajałam raz w życiu, w sumie wciąż jeszcze to robię - i to kota o domowej przeszłości, więc pewnie łatwiejszego.
Teraz, kiedy już wiem jaka to praca i jakie ryzyko - tym trudniej mi kogokolwiek przekonywać.
Rezygnacja z Dzikiego budzi też mój sprzeciw wewnętrzny.
Tyle że sytuacja jest taka, że naprawdę nic mądrego poza wyrażeniem sprzeciwu nie przychodzi mi do głowy :(
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Czw mar 09, 2006 10:19

lorraine pisze:Dzieki wszystkim za mile slowa powitania :D

Dostałaś powitalny zimny prysznic... to tak na uodpornienie. :wink: :lol:
Ja to się cieszę, że Dzikunia przetrwała te najcięższe mrozy, bo tego sie najbardziej obawaiałam po tych domowych cieplarnianych warunkach. Skoro to przetrwała, to myśle, że dokarmiana da sobie już teraz doskonale radę. :) :ok:
Ta pozorna grubość Dzikuni, to na pewno zimowe futro, które zdążyło się przez zimę u niej wytworzyć.
Co do życia na swobodzie, nawet ograniczonej, ale z możliwością wyjścia na swieżą trawkę, to na pewno koty czują się szczęśliwsze, gdy mogą sobie na niej pohasać i to jest chyba oczywiste. Tu chodzi jedynie o zminimalizowanie niebezpieczeństwa, a na zapadłej wsi jest ono znikome, zwłaszcza jeśli kot jest nieufny i unika wszelkich kontaktów. Życie zwierząt (w tym kotów) jest najbardziej zagrozone przez bezdusznych mieszkańców, którzy je traktują jak rzeczy, przeganiają, tępią... a to Dzikuni nie grozi. :ok:
A jeśli chodzi o odpowiedzialności Lorraine za swojego Dziczka, to nie zazdroszczę jej obaw, które musiała przezywać i zapene przeżywa, bo kazdy post zaczyna się od Dziczka. Jesteśmy spokojni, gdy mamy naszych podopiecznych na oku i spokojni, że są bezpieczne, a czy najszczęśliwsze, tego nam nie powiedzą. :?

Czekam z niecierpliwością na kolejne relacje, jak pozostała czwórka odnalazła się w wielkim mieście. :wink:
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Franciszek1954 i 28 gości