Słowo daję, nie miałam tak namolnego kota.Naprawdę mam wrażenie, że to jest dziecko.W nocy śpi na mojej ręce przytulony do mojego boku.Dotyka pyszczkiem mojej twarzy, czasem to nieprzyjemne, bo barankuje

, ale on tak okazuje miłość.Jest wszędzie tam , gdzie ja, wszystko robi ze mną.Koty nie przepadają za nim i nie będę mieć takich zdjęć jak miałam, kiedy jeszcze był Toluś.Fredek podchodzi do Beni, liże ją po główce, a potem paca łapką, jakby chciał powiedzieć "chodź, pobijemy się, będzie fajnie"

Ale Benia jest innego zdania i ucieka.Na szczęście Fredek potrafi pięknie bawić się sam.Wybiera sobie zabawkę i bardzo długo podrzuca myszkę, chowa ją pod dywanik, jakoś mu się to szybko nie nudzi.
Myślę, że Fredkowi brakowało miłości, bliskości człowieka, nadrabia jakby zaległości.