Już po wizycie z Zuzią w Arce. Koniec końców, przyjęła nas dr Kot (choć mówiłam, że chcę do dr Derkowskiej...). Podobno to koci katar po prostu, tylko umiejscowiony w dolnych drogach oddechowych (szmer oskrzelowy). Chcieli, żebym ją zostawiła w szpitaliku...

Nie zgodziłam się, bo wiem, jaki to strachulec i z takiego stresu, to ona by się pewnie tylko jeszcze bardziej rozchorowała.

Będę musiała sama podawać zastrzyki, zostałam poinstruowana. Mogłabym też jeździć tam na te zastrzyki, ale to też byłby ogromny stres. Więc muszę się przełamać.
Dostała dziś 3 zastrzyki: Baytril 5% 0,5ml, Tolfine 100ml 0,5ml, Lydium 0,2ml i dokładnie te same zastrzyki mam jej podawać teraz codziennie przez pięć dni (od jutra) - dostałam 15 strzykawek...
Oby szybko przyszła poprawa...
