Pigułka
Następnego dnia po tym naszym szczepieniu była uroczystość Wszystkich Świętych. Pańcia przypomniała nam, że tego dnia wszyscy ludzie na świecie mają imieniny.
Na szczęście Pańcia z Martą miały wolne, więc mogły rano pospać dłużej i odespać ten czas, w którym czuwały nad Psotkiem. Bardzo mnie to ucieszyło, bo one obie wyglądały na zmęczone i niewyspane. A teraz już Psot czuł się zupełnie przyzwoicie i mogliśmy sobie poradzić we dwoje. Udało mi się go nawet namówić na przyzwoite śniadanko.
Psotek
Pańcia tego dnia poszła do rodziców na obiad, a potem razem z nimi wybrała się na cmentarz. Odwiedziła groby swoich krewnych i znajomych. A biedna Marta została w domu i się uczyła. Trochę mi jej było szkoda, bo nie mogła (lub myślała, że nie może) odpocząć. A przede wszystkim nie mogła się zobaczyć ze swoją mamą, bo ta mama mieszkała strasznie daleko od nas, w zupełnie innym mieście. I Marta jechałaby do domu ponad 12 godzin. Ale na szczęście Marty mama zadzwoniła do niej, żeby choć przez chwilę porozmawiać. No i dobrze, że to zrobiła, bo widziałem, że Marta jest smutna i tęskni.
Swoją drogą zastanawiałem się kiedyś, dlaczego u nas posiłki odbywają się inaczej niż u Oli. Na przykład w niedziele Pańcia szła na obiad do rodziców, my dostawaliśmy saszetkę, a Marta przygotowywała coś tylko dla siebie. Czy nie byłoby prościej, gdyby one obie poszły do rodziców Pańci lub ugotowały coś wspólnego? No ale widocznie w każdym domu było trochę inaczej....
Pigułka
Któregoś dnia wkrótce potem Pańcia z Martą zapowiedziały nam, że wrócą do domu trochę później niż zwykle, bo wybierają się razem na pizzę. Nie wiedziałam wtedy, co takiego ta pizza, ale widocznie to było coś fajnego, skoro chciało im się na to iść po całym dniu biegania po mieście.
Kiedy już wróciły, Pańcia nas nakarmiła. Dała nam tym razem nasze najulubieńsze jedzonko – z rybą. I powiedziała, że to dlatego, żeby nas jakoś udobruchać po tej długiej nieobecności. My oczywiście wcale się na Pańcię nie gniewaliśmy, bo przecież nas uprzedziła. I widocznie miała ważne powody, żeby wrócić do domu później niż zwykle. Ale tę rybkę zjedliśmy naprawdę z przyjemnością. Tylko że Pańcia z Martą już nic nie jadły. Wytłumaczyły nam, że pizza to jest właśnie ludzkie jedzonko i że one je po prostu lubią. Szkoda tylko, że nie mogliśmy zjeść kolacji razem.
Psotek
Byłem strasznie ciekawy, co to właściwie jest ta pizza i jak ona smakuje. Pańcia nigdy jej nie robiła w domu. Mówiła, że to wymaga dużo pracy i że musiałaby jej zrobić bardzo dużo. A potem nie miałby kto tego wszystkiego zjeść, bo przecież one we dwie jadłyby to przez tydzień, a i tak część trzeba by było wyrzucić. Co innego w takim miejscu, gdzie wielu ludzi przychodzi właśnie na pizzę, bo tam się opłaca codziennie upiec duże ilości tego jedzonka, i to w różnych rodzajach.
Pańcia mi obiecała, że niedługo spróbuję pizzy. No i dotrzymała słowa. A było to tak. Już od jakiegoś czasu często przychodziła do nas ta pani, która skakała po meblach. Teraz uczyła się od Pańci anielskiego. I któregoś dnia okazało się, że jest głodna, bo nie jadła obiadu, choć było już dość późno. No to Pańcia gdzieś zafeletonowała i kazała przynieść pizzę. Po 20 minutach rzeczywiście ktoś przyszedł i przyniósł smakowicie pachnące pudełko. Mrrrruuu! One obie zaczęły jeść zawartość pudełka.
Dość nieśmiało (jak na mnie) podszedłem do nich i zacząłem obwąchiwać to, co jadły. Pachniało to jeszcze bardziej smakowicie niż mi się wydawało. Na szczęście one obie okazały się pojętne i dość szybko dały mi kiełbaskę, która leżała na tej całej pizzy. Pychota, mrrruuuu!
W końcu powiedziałem im, żeby zamawiały pizzę za każdym razem, kiedy się spotkają. Mogę się nawet poświęcić i zjeść kiełbaskę z Pańciowej części pizzy, bo wiem, że ona nie przepada za wędliną. I kazałem im się spotykać jak najczęściej. Na szczęście posłuchały mnie i zaczęły się spotykać co tydzień. W dodatku rzeczywiście za każdym razem zamawiały tę pyszniutką pizzę.
Dzieliliśmy się nią sprawiedliwie. Justyna zjadała tę część, za którą zapłaciła, a resztą dzieliłem się z Pańcią. Czasami zresztą i Justyna mi odstępowała swoją kiełbasę, bo mówiła, że niby nie ma na nią ochoty. No to się poświęcałem i ją zjadałem, bo przecież nie mogłem pozwolić, żeby zmarnowało się takie pyyyszne jedzonko. A potem sprawdzałem, czy one przypadkiem nie wyrzuciły czegoś.
Przecież nie wolno wyrzucać jedzenia, bo to jest najgorsze, co można zrobić. Lepiej je dać biednym ludziom lub kotom, które nie mają co jeść, bo to podobno może im nawet uratować życie. Pańcia mi to często powtarzała, a pamiętałem, że wcześniej to samo mówiły też Mama, Ola i Mamrotka.
Pigułka
Ja nigdy nie jadłam kiełbasy z tej całej pizzy. Przede wszystkim wydawało mi się, że proszenie o to byłoby żebraniną, a to było przecież poniżające, tym bardziej, że Pańcia naprawdę nie żałowała nam jedzonka. Psot uważał, że robi dobry uczynek, jeśli je tę kiełbasę, ale moim zdaniem nie miał racji. Przecież Pańcia mogła zamówić pizzę bez kiełbasy, jeśli akurat taką wolała. Nikt jej nie zmuszał, żeby zamawiała akurat taką z kiełbasą. Podobno do wyboru było ponad 30 rodzajów pizzy i nie na wszystkich leżała kiełbaska. No to dobry uczynek robiła Pańcia, a nie Psot, prawda?
Na dokładkę taka gorąca kiełbasa z pizzy nie jest specjalnie zdrowa - ani dla kotów, ani nawet dla ludzi. No to po co miałam się truć? No i odwracałam się zawsze od tej pizzy, demonstracyjnie okazując swój wstręt do niej. Żal mi było trochę Psota, bo on wmawiał wszystkim, jak to on się poświęca jedząc tę kiełbasę z pizzy. Tylko że wszyscy wiedzieli, o co chodzi: on po prostu lubił to jeść i już. A to całe niby poświęcenie dla Pańci to było tylko dorabianie pięknej teorii do niezbyt chlubnej rzeczywistości.
Psotek
Owszem, lubiłem kiełbasę – i nadal ją lubię, choć taką pieczoną to mniej niż surową. Ale to nie zmienia faktu, że Pańcia jej nie lubiła i nie miała ochoty jej jeść. To co, miałem pozwolić, żeby wyrzucała jedzenie? To już wolałem, żeby z przejedzenia brzuszek mi szurał po ziemi. Przecież nie mogłem pozwolić na marnowanie takich pyszności. Tym bardziej, że w miarę jedzenia przekonywałem się, że taka kiełbaska z pizzy była naprawdę świetna. Zjadałem ją z coraz większym apetytem. I do tego okazało się, że mogłem jej jeść ile wlezie, bo ona wcale nie tuczyła. Czasami Pańcia zamawiała inne rodzaje pizzy, bez mojej ulubionej kiełbasy. Zawsze je obwąchiwałem bardzo uważnie, bo czasem trafiały się na nich kąski zbyt smaczne, żebym mógł nimi pogardzić.
Pigułka
W czasie jedzenia pizzy Justyna z Pańcią na ogół rozmawiały po anielsku. Jakby już nie umiały po ludzku! Ale Pańcia za taką rozmowę brała pieniążki, a to już było ważne. Gdyby rozmawiały po ludzku, to już by Pańcia nie mogła za to wziąć ani grosza. No to lepiej, że mówiły po anielsku, choć nic z tego nie rozumiałam. Wiedziałam za to, że z takiej anielskiej rozmowy Pańcia będzie miała pieniążki dla nas i kupi nam za nie jedzonko i zabawki. Dlatego tak cierpliwie to znosiłam.
Z ich rozmów na początku rozumiałam na ogół niewiele, i tylko wtedy, kiedy przez pomyłkę mówiły po ludzku. Ale układałam się zawsze na moim ulubionym fotelu i słuchałam, co one mówią. Po pewnym czasie zaczęłam odróżniać niektóre angielskie wyrażenia. No i przekonałam się, że to też jest ludzki język. Nie wiem, po co Justynie był potrzebny jeszcze angielski, skoro znała już przecież co najmniej jeden ludzki język. Ale skoro dawała Pańci pieniążki za te lekcje, to jej prawo się uczyć. My na pewno mieliśmy z tego korzyść. A ona uważała, że też nic nie traci, więc tym lepiej dla niej.
CDN
Psotusiu nie gniewaj sie że zbyt często nie wklejam Twoich pieknych opowieści
Wiesz że u nas wiele sie dzieje,a teraz opiekujemy sie Babcią
Pamiętam o Was o Piguni,zapaliłam jej zniczyk w date jej odejścia
Ineczka piekne wierszyki pisze
Powinna je wydać,koniecznie
Bardzo nam sie podobają
Całuje Was Mocniutko
ciocia Kociama