Trochę nas nie było - urlop
Dziś dziewczyny kończą 4 tygodnie!
Potrafią już:
- drapać całkiem pokaźnymi już pazurskami (zastanawiam się nawet nad obcięciem...)
- kąsać ledwo co wyrośniętymi zębolami
- sikać na ubranie, poduszki, kołdry, prześcieradło, tapczan, itd. itp.
- pacnąć w oko
- jeszcze bardziej drzeć mordki w nielicznych chwilach głodu lub tak bez szczególnej okazji...
Taa... postęp.
Wczoraj dziewczyny dostały prowizoryczną kuwetkę - kartonową pokrywkę ze żwirkiem. Siku już robione było od jakiegoś czasu po cichaczu w kąciku, więc kuwetka stanęła tam właśnie i nawet się pod względem sioo sprawdziła- żwirek systematycznie moknie.
Tośka samodzielnie zrobiła pierwszą kupkę. Obok co prawda, ale blisko. Radość w domu zapanowała, wiwaty i okrzyki. Najbardziej uradowany TŻ, bo do niego należało masowanie i odsikiwanie z odkupkiwaniem, teraz problem połowicznie więc już z głowy (masowanie jeszcze musi być). Ja tez się cieszę rzecz jasna, bo te wszystkie obowiązki TŻ-ta w godzinach jego pracy przejęłam przecież ja.
Dziś Wojtas urządził sobie prawdziwe polowanie, z czajeniem się, wypadem i pacaniem upolowanej zwierzyny. Cele ma dwa, w dodatku -nieporadnie, ale jednak- ruszające się, więc chłopak się cieszy. My cieszymy się mniej, bo czasem dziewczyny aż pisną. Z daleka to wygląda naprawdę jak polowanie kota na myszy, tylko te myszy takie coś długie łapy mają
W sobotę wielki dzień - podamy bestiom
mięcho - mam już przygotowaną wołowinkę, rozdrobnię ją jak się tylko da i zobaczymy czy zasmakuje. Do tego kropelka lakcidu na lepsze trawienie i powinno być ok
Pozdrawiamy wszystkich!