


przyszedł listonosz, bo miał przesyłkę poleconą pogadaliśmy chwilkę i poszedł oczywiście sprawdziłam przed zakmnięciem za nim dzrwi czy Zarazek jest w domu, bo on lubi sobie na klatkę wyjść jak sie drzwi otwiera, ale dochodzi tylko do schodów i wraca. zrobiłam sobie herbatę, zarazek mi oczywiscie towarzyszył, umyłam naczynia i poszłam do salonu a kotuch spał w kuchni na parapecie. nie wiem ile to trwało, ale postanowiłam podlać kwiatki i idąc do kuchni zobaczyłam otwarte na ościerz dzrwi wejściowe



wybiegłam na klatkę i zeszłam 3 schody, zaczęłam go wołać i naglę słyszę przeraźliwe miauknięcie Zarazka, ale takie przerażone jak nigdy i dobiegało z góry a nie z dołu.... weszłam 2 piętra wyżej a tam w kącie siedziała moja zwinięta, przerażona kulka z oczami wielkimi jak nigdy dotąd, jak mnie zobaczył zaczał miauczeć coraz bardziej i w tym momencie uświadomiłam sobie, ze on pzrecież boi się schodzenia po schodach i dlatego wszedł na górę ale nie mógł zejść....
wziełam go ale był jak kłoda nawet sie nie ruszał do momentu kiedy weszliśmy do domu.....
ja nie mogłam się uspokoić przez 15 minut.... nawet nie myślę co by było jakby....