Dobrze, juz dobrze. Wstalismy, po sniadanku to piszemy.
Sylwiasty wczoraj zwiedzal i zwiedzal. Po wszystkich zakamarkach. A ja za nim, zeby sprawdzic czy czegos nie broi, ewentualnie zidentyfikowac zagrozenia dla kota.
Ale znalazl juz pierwsze miejsce "zabawy" drazniacej duzych... Mamy szafke, na ktorej zostanie postawione docelowo akwarium. Szafka stoi we wnece, pod skosem (poddasze) i w rogu ma wyciety kawalek blatu (na kable i weze) Ta dziura prowadzi do przetrzeni za i obok szafka, gdzie jest znowu dziura w boku do srodka szafki. Pierwszy raz Sylwek nie zauwazyl tej dziury i sie wtrombolil do srodka. Juz lecialem rozbierac szafke, ale otwieram, a tu ze srodka wychodzi spokojnym krokiem kot, jakby nigdy nic. No i sie zaczelo.. Pozniej bral rozbieg z drugiego pokoju, wskakiwal na szafke i myk do dziury. A my musielisy kota wypuszczac z szafy.

Sie zdziwil jak dziure przykrylem ksziazka telefoniczna

i nie ma gdzie wskakiwac...
Wieczorem juz zasnal na kolanach zony, a ze Ada bardzo chciala zeby do niej przyszedl to zrobil to sprawiedliwie i polozyl sie miedzy nimi.
Jak juz poszlismy spac to kot pobroil jeszcze troche i poszedl spac w nogach lozka. I dal nam pospac nawet do siodmej.
A teraz bawi sie pileczka futrzana. A Ada sie przydaje do wyjmowania pilki spod mebli, gdzie kot nie siega...
PS Zapomnialem, tabletke wczoraj mu dalem za 4-tym razem, bez ofiar i krwi. A to drugie zostalo wysypane na jedzonko.