Leoś to pacyfista, nie ma nic przeciwko innym kotom.
Wkurzają go tylko niewydarzone kocięta jak MK na przykład.
No i jak mu ktoś chce wyżreć.
Co innego on komuś...
Wczoraj Leon bardzo grzecznie podszedł to wcinającego swoją suchą porcję jamnika.
Nie żeby wyjeść jamniczego Orijena ale tak ogólnie zapoznać się z "treściami programowymi" psiej miski.
Grzecznie sobie usiadł tak z 10 cm od tej miski i kontemplował powietrze przed swoim nosem.
Nie, on nie ma nic do psa...nieeee...on tu tylko usiadł bo akurat mu się aura osobista tak jakoś zagęściła...nieee...on by nikomu nie wyjadł...nieee...
I tak sobie siedzi a jamnik je.
My z Małżem zaciekawieni stanęliśmy bliziutko , bo wiemy ,że jamnik w sprawach spożywczych jest nader konkretny i potrafi użreć - nie ma kompletnie poczucia humoru w tym temacie.
Kot siedzi, a napięcie -jakżeby inaczej - rośnie.
Pies na kota spoziera spod spuszczonych powiek, je jakby wolniej...
Tak po trzech kęsach jamnik znacznie zwolnił...przestał łapać całym pyszczydłem jedzenie z miski...powoli przełknął co miał z dziobie...i się tak bardzo powolutku odsunął...zrobił dwa kroki do tyłu i czekał.
Na co Leon, któremu akurat się aura osobista rozgęściła w tej sekundzie podniósł się na łapki i takim kroczkiem jakby przez pomyłkę i w ogóle "że niby ja?" -podszedł do psiej michy.
Mel miał minę psa molestowanego seksualnie przez dromadera.
Samo cierpienie i ból istnienia.
Wartości mu się poszły bujać.
Psychika siadła.
Ale się nie ruszył.
Leon jakby od niechcenia wsadził łepek do michy i wciągnął woń. Po czym wyjrzał zdziwiony na świat i powąchał raz jeszcze. Musi ,że pachniało nieźle.
Psa w tym czasie trafiał szlag wewnętrzny ale stał nieruchomo. Uszy w rozpaczy podane do przodu, koniuszek ogona drży jak osika...
Leoś wsadził główkę w wielką michę i wziął jedną olbrzymią psią chrupę w swoją bezzębną paszczę.
Następnie z niewinną miną odszedł kilka kroczków, usiadł tyłem do jamnika, zaś chrupę wypluł rzecz jasna.
Bo po pierwsze Leoś nie jada suchego (co nas cieszy- to starszawy kotek i tak dla niego lepiej) a po drugie Orijen psi to sporawe chrupki, A Leukocik ząbków nie posiada...
Melon natychmiast wrócił do michy i zaczął pożerać jeszcze szybciej i łapczywiej , niż dotąd.
Kto wie, może Szefunio zechce mu wyjadać ?
I teraz on będzie GŁODOWAŁ??
Trzeba szybko spożyć, żeby jeszcze tym razem się najeść...
Leo powąchał ze dwa razy chrupkę , po czym ostatecznie stracił do niej serce.
I poszedł pospać na szafce w pokoju, bo tam ma ostatnio miejscówkę.
Mel dokończył posiłek w dwadzieścia sekund.
A potem niepewnie spojrzał na wyniesioną przez Leukocińskiego chrupę.
Czy on może?
nie żeby krzywdził kotka, on wie ,że psu nie wolno...ale tak żeby się nie zmarnowało?
Spojrzał na mnie, na Małża- Małż się ulitował i skinął głową.
Mel dopadł do chrupy i ją połknął.
Następnie mu się odbiło jak chłopu w karczmie po kaszance, zamerdał ogonem i z poczuciem psiego spełnienia też poszedł spać.
Po tym zdarzeniu oboje z Małżem doszliśmy do wniosku ,że Szefunio szefuje w naszym domu nie tylko kotom.
Psu także.
I nam chyba też.
Jest niczym król Julian z Madagaskaru- powszechnie uwielbiany, uznawany i w ogóle -KRÓL.
Bo wiecie -Szefunio chrapie, puszcza bąki i jest łakomczuchem.
Uwielbiamy go bezkrytycznie i cieszymy się każdą chwilą z nim.
To nasz najcudowniejszy kot.
Ma najsłabsze futerko, choruje...ale to jest prawdziwy koci cud.
Każdy powinien mieć Szefunia.
Poważnie Wam mówię...!
A! I uległam. Lalusiowi gwałcicielowi.
Podczas wizyty w Ikei nabyłam specjalną gwałcipoduszkę.
Leży sobie taka długa, wzorzysta na kanapie i jak się lalkowi zachce podeptać- to dostaje ją pod łapki.
I wszystkie strony są zadowolone.
ja bo mi nie niszczy poduszek kanapowych a on- bo ma co udeptywać.
Po udepcie idzie grzecznie spać, widać to było właśnie to , co mu było w życiu najbardziej potrzebne..!
Trza wychodzić kociej potrzebie na przeciw, prawda?