Koty dzis wybredzały trochę. Nawet na łososia krzywo patzryły. Po namyśle jednak bombisia zjadła..
Dzień spokojny i wręcz nudny. M.ój w robocie uszkodził kręgosłup, dopiero jutro do lekarza, więc leży i go boli. A ja go samego w domu nie zostawię w takiej sytuacji..
Bombillę było czas wykąpać.
Była juz brązowawa a nie szaro-niebieska, tak jak powinna.. Więc spokojnie zabraliśmy się do tego procesu. Tak jak Xelmo wczepił sie we mnie i cierpliwie znosił zabieg, tak Bombilla- walczyła jak dziki lew, darła paszcze tak, że bałam się, że sąsiedzi zadzwonią po TOZ... Kąpiel była ekspresowa, nie wyschła jeszcze mała więc nie wiem czy coś dała. Ponadto mam nadzieję, ze pomoże to trochę na tony kłaków jakie z niej wypadają. I faktycznie w wannie, na ręcznikach a potem w szczotkach wszelakich tego futerka było mnóstwo....
Jaka ona szczupluteńka była w tym mokrym futerku. Taki okruszek dosłownie, ale z siłą niesamowitą w tym malutkim ciałku.
Teraz chodzi i sie wylizuje, Xelmo jej pomaga.
A, właśnie! Łazienka była zamknięta. I jak Bombi zaczęła się drzeć to Xelmo od razu do drzwi zaczął się dobijać, chciał bronić swojej księzniczki Romeo kochany

:):) A teraz ją wylizuje i jej pilnuje

Ponadto Bombilla i Xelmo dostają dodatkową porcję oleju z łososia, bo coś Bombilla miała łupieżu trochę...