Dzięki za słowa wsparcia. Wiecie...Frycek nie widzi, tak naprawdę izolacja uderza przede wszystkim w niego. Kundzia jak sie nudzi, zajmuje się kubraczkiem albo oknem.
Kiedy Katy była u mnie, powiedziałem, że nie wyobrażam sobie, aby Frycek trafił do domu, gdzie nie ma drugiego kota. Cóż, właśnie teraz będe musiał to sobie wyobrazić. Dwa koty oddzielone drzwiami, nawet w nocy. Do tej pory spałem z Kundzią- ze względów oczywistych (szok, stres, operacja, koniecznośc pilnowania delikwentki i jej wyraźna potrzeba bycia przy mnie)- ale jutro, pojutrze, bedę musiał rozważyć zmianę. Lekarz powiedział, że generalnie już od wtorku można pozwalać jej na wszyskie skoki, więc nie będzie musiała być pilnowana non-stop. O zdejmowaniu kubraczka nie ma naturalnie mowy, a tym samym o wypuszczaniu jej na Frycka. To brzmi jakby Frycek był jakims bullterrierem, ale w tej sytuacji tak to wygląda. A przecież, biedak ma takie niewinne zamiary. No bo złego jest w szarpaniu, drapaniu, gryzieniu i tarmoszeniu?
W tej chwili, kiedy to piszę, Frycek siedzi w małym pokoju. Przez szparę w drzwiach, która przyblokowałem zwinięta w rulon siatką słysze jego zniecierpliwione popiskiwanie. Kundzię też słyszę. Skubie kubraczek pod rura w przedpokoju.
Koty sa razem w dzień, kiedy śpią, a ja jestem na posterunku. Poza tym staram się, aby były w jednym pomieszczeniu najcześciej, jak się tylko da. Konczy się na tym, że albo jedno, albo drugie jest na rękach. Czy trzymaliście kiedyś na rekach kota, który ma dośc głskania i chce się bawić? Trzymaliście, wiem
Naprawde ciężko jest opiekowac się nimi teraz. Ciężko- bo cześciej uważa sie siebie za sadystę, a nie za opiekuna. Wiem, że to dla ich dobra, wiem. Ale im tego nie potrafię powiedzieć.