Zle sie zaczyna......
Liza ganiała z Biszkoptem a poniewaz nie wpuszczam jej na klatke schodowa bo ma problem z wysokimi schodami to nie umie po nich biegac to nie zauwazyłam nawet jak otworzyły drzwi i ganiały i usłyszałam tylko głuchy plask i jak dobiegłam to zobaczyłam lezaca Lize.....ogłuszona i polprzytomna......zrobiło mi sie słabo..pozbierałam z ziemi i zaniosłam na łozko.....no i nie czekałam juz na nic tylko biegiem buty, wyznaczone zadania dla chłopcow i w droge...cała droge do weta ryczałam..i gadałam do niej. Wydawało mi sie ze traci przytomnosc.....normalnie miałam panike.
Jak dojechalam to mimo kolejki zostałam przyjeta natychmiast.......no i sie po wejsciu do gabinetu poryczałam na maksa nastepnie jak zabrali kota na RTG to zemdlałam
Teraz lezy wyłozona na łozku w sypialni i ma wszystko w nosie a ja musze chyba jakies uspokajacze łyknac.....
Jutro do kontroli ale USG i RTG nic nie wykazało...pecherz cały nerki całe jelita ok, nie ma płynu, nie ma złaman. Na pierwszy rzut oka jest w porzadku oprocz łapki bo kuleje. Zobaczymy jutro....mam nadzieje ze nic sie złego nie wydarzy bo nie darowałabym sobie gdyby cos jej sie stało:(((