Koteńkę obserwuję jak tylko jestem w domu. Zachowuje się jak zdrowy kotek - nawet malutki agresor jej się czasami włącza i wtedy widać dawnego wariatuńcia. Agresor - oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Bawi się, skacze, gania z Emilem.
Regularnie je, robi ładne kupki

Po przygodach ze strzykawką /którą na siłę aplikowaliśmy jej Royal Canin VD Convalescence Support/, przeprosiła się z tym "mleczkiem" i już grzecznie pije sama z miski (Emil nie podkrada; po obwąchaniu jakoś nie jest zainteresowany degustacją). Muszę ją też oszukiwać jeśli chodzi o wspomnianą wcześniej pastę, bo tylko Emil ją polubił i je bezpośrednio z tuby. Lunie trzeba rozpuszczać w Royalu.
Lekką ręką poszło już ponad 600 PLN - wiem, że jej życie jest bezcenne ale ta kwota mocno nadszarpnęła nas budżet domowy...
Dziś przed wizytą, Pan Milan porozmawiał sobie chwilę z jedną panią, która potwierdziła moje przypuszczenia /a raczej odczucia/, że lekarz jest BARDZO dobry, ale niestety mocno zorientowany na pieniądze... Pod tym względem mam do niego uraz. Jestem wdzięczna za odratowanie zwierzaka i jednocześnie odnoszę czasami wrażenie, że ma kasę fiskalną zamiast serca...
Seria zastrzyków miała zostać ukończona w minioną sobotę. Potem okazało się, że jeszcze niedziela, poniedziałek. Następnie zaproszenie na wtorek/środę. I wciąż ta sama śpiewka - a kasa się kręci. Poza tym nie mogę w nieskończoność spóźniać się do pracy gdy Pan Milan nie może zanieść jej rano. Jutro mam dostarczyć Lunę do 20:00 = jak szybko się da po pracy.
Za saszetkę Royala liczy sobie ponad 7 PLN, a tymczasem w sklepie animalia jest za 3,90. To samo ze SCANOMUNE - już zamówiłam via net (korzystając z uprzejmości Aguteks, która dołączyła kilka rzeczy dla Luny i Emila do swojego zamówienia). Za jedną kapsułkę płaciliśmy 10 PLN, przy czym za niecałe 80 można mieć 60 sztuk.
Ja rozumiem, że płaci się frycowe za cudzą wiedzę (to tak jak informatykowi - co z tego, że posiedzi raptem 5 min. przy kompie; ktoś mógłby się oburzyć, że "jak to? za kilka kliknięć w klawiaturę liczy pan sobie kilkaset złotych?". tak, odpowiedziałby informatyk "bo trzeba wiedzieć w które klawisze uderzyć...". I OK, ja wszystko rozumiem ale obowiązuje zwykła, ludzka przyzwoitość. Przynajmniej takie jest moje zdanie... Mógł zasugerować, żebym zaopatrzyła się w to i owo bo wyjdzie mnie o połowę taniej. Tymczasem już czuję, że jutro będę miała pogadankę z cyklu "sprawdzone źródło" itp. Skoro Aguteks jest stałą Klientką to ufam, że źródło jest sprawdzone. A tego typu argument z ust weta w tym momencie do mnie nie przemówi. Przykre to wszystko.