Dzięki, Fifi

staram się jak mogę, żeby uświadamiać ludzi - żeby na kota ze schronu decydowali się chcąc ratować zwierzaka, a nie dlatego, że darmowy i liczą, że będzie bez wydatków, bo może się okazać, że ten z hodowli wyszedłby taniej. Od ludzi można wymagać bycia odpowiedzialnym, ale samemu też trzeba być i stawiać sprawy jasno - dla dobra kotów. Lepiej niech adopcji będzie mniej, ale dobrych. Wiem jak Magnolia zniosła te kilka przeprowadzek - z początku jak ją brałam do weta to się bała, jakbym ją miała z domu gdzieś oddać; jak gdzieś jechałam, to schizowała, jakby mnie miała już nigdy nie zobaczyć - dla kota jak dla małęgo dziecka: nie jest obojętne, ile razy i jak często zmienia otoczenie czy opiekunów i zwykle zostawia to ślad w psychice. Dlatego wciskanie kotka poprzez opowiadanie bajek uważam za wielce nieodpowiedzialne, bo taki kotek niejednokrotnie wraca z jeszcze bardziej zranioną psychiką. Magnolcia z początku bała się wszystkiego - teraz jak słyszy w domu jakiś hałas, to biegnie zobaczyć, co to i ewentualnie osyczeć lub owarczeć jak jej się nie spodoba. I jestem szczęśliwa, że mam takiego wspaniałego kota - a tak niewiele brakowało, żeby był już za TM - gdyby nie Twoja pomoc, to pewnie skończyłaby jak wiele innych odrzuconych, niechcianych - za mało medialnych, żeby robić dla nich akcje jak dla tych z urwaną łapką wymagającą kosztownej operacji, niewydolnymi nerkami z zaniedbań człowieka itp.; tylko ona przy odrobinie pracy może być zdrowym kotem na wiele lat, a nie takim, który każdego dnia cierpi, żeby móc być odfajkowanym na liście "uratowany ze stanu beznadziejnego". Tutejsi weci są przeciwni ratowaniu za wszelką cenę, bo nazywają to egoizmem ludzi kosztem cierpienia kota i mówią, że jest wiele kotów, które można uratować, a nie będą przy tym skazane na cierpienie każdego dnia. Nie da się wszystkich kotów uratować - dla wielu zabraknie środków

dlatego nie rozumiem, dlaczego wybiera się pomoc kotom rokującym na krótkie życie, a tymczasem zdrowe koty, które mogłyby żyć jeszcze długie lata, łamią się psychicznie i odchodzą po cichu jak BlackNose[*]; w Nim... było trochę kotów tylko ze zranioną psychiką... szkoda, że stało się jak się stało; niestety, brak wyobraźni (i to nie tylko z jednej strony) nieraz kończy się śmiertelnie nawet dla ludzi. Wielka szkoda. Jest w przypadku wypadków masowych (masowy = więcej poszkodowanych niż ratowników i sprzętu potrzebnych do ich zaopatrzenia) procedura o nazwie
TRIAGE - warto o niej trochę wiedzieć; wymyślono to po to, aby z całej grupy poszkodowanych uratować jak najwięcej osób, skoro jest za mało środków do uratowania wszystkich. Okrutne, ale takie jest życie: można się albo z tym pogodzić i starać się działać tak, żeby w danych okolicznościach było jak najlepiej, albo żyć w świecie bajek i marzeń łudząc się, że stanie się cud i Świat nagle będzie jak z bajki: nie będzie.
Co do kotów wychodzących... u mnie też jest spokojna okolica i gdyby Magnolia chciała być wychodząca, to by była (ona jak widzi otwarte drzwi, to się za mnie chowa - próba wzięcia na smyczy na spacer zaowocowała ciągnięciem w stronę domu i "chodźmy do domku"); może dlatego, że wyznaję zasadę jak motocykliści: lepiej żyć krótko niż tak naprawdę nie żyć wcale (zresztą jak ktoś się zagłębi w naturę kotów i ma kota, który nie jest od kilku pokoleń w niewoli, a ciągnie go na zewnątrz, to wie, że dla kota zamknięcie i brak możliwości poznawania świata to straszne nieszczęście i źródło ogromnych stresów, a te powodują istne cuda...); zresztą zamykanie kota w niewoli to jakby zamknąć swoje dziecko ze strachu przed światem zewnętrznym i do końca życia trzymać je w domu (gdyby prawo na to pozwalało, to pewnie niektórzy by tak robili); wypuszczanie kota jest ryzykowne, ale... ja bym wolała rok życia na wolności - nawet ze sporym ryzykiem niż 10 lat w luksusowym więzieniu... i myślę, że koty raczej też mają takie zdanie.
Ab., o BARFie też będzie - miałam tam nie rozszerzać tego zagadnienia, ale... ostatnio obraziłam się na BŚ z racji tego, że w kalkulatorze jest błąd odnośnie warzyw (wpisujesz warzywa, a liczy jakby były 100% węglowodany); jak o tym napisałam przy kalkulatorze w uwagach technicznych, to prawie oburzenie, że przecież było dyskutowane w receptariuszu - przepraszam, ale jak ja coś kupuję to oczekuję, że o ewentualnych niedomaganiach producent napisze w instrukcji, a nie na pytanie o to, że chyba coś nie tak, odeśle mnie do tego, że gdzieś tam jakiś artykuł o tym był i jeszcze będzie zdziwiony, o co mi chodzi, jak powiem, że mi się takie podejście nie podoba. Dobrze, że to akurat z warzywami niedoróbka, ale skoro jest tam cały wielki wstęp w instrukcji, to mogli to dopisać a nie tylko o licencji na cele charytatywne. Poczułam się jak w niektórych tematach na MIAU: ktoś coś schrzani, a później jeszcze zero przepraszam, a tylko naskoczyć na kogoś i uważać, że nic się nie stało. Dlatego temat BARFu będzie miał swoje kilka artykułów. Zresztą nawet tu na MIAU w dziale hodowców jest niemało o BARFie.
...