Mój brat zabrał mi aparat i żadnych nowych zdjęć nie będzie ;( przepraszam, że nie pisałam. Dzisiaj wyjeżdżam i zajmuję się teraz warsztatami tkackimi (majstersztykiem było przyszywanie perełek do butów).
Bestia gorzej, dużo gorzej. Jest strasznie chudziutki (jakby nie był), wydaje mi się (a w zasadzie jestem prawie pewna), że zgubił trochę tego co mu wpadło. Ja Go mało widywałam bardzo. Mama mówi, że wczoraj było jakby lepiej. Nie wiem być może, bo zjadł ale ja tego nie widziałam. Ogólnie wieczór spędził w łazience. Kładzie się tam na ubraniach na kafelkach i śpi. Na chwilę przyniosłam Go do naszego małego warsztatu tkackiego (dużego pokoju), posiedział u mnie na kolanie, pacnął łapą wstążeczkę ale wrócił do łazienki. Przed snem zabrałam Go do siebie.... i w rozpaczy podałam Peritol na apetyt. Nie wiem czy to On pomógł (pewnie tak) bo Bestia po chwili podjadł podłożone mu suche. To są ilości strasznie małe ale je.
Przed samym zaśnięciem pomizialiśmy się. Bestia jest prześmieszny. Jak już zgasiłam światło i ułożyłam się do snu podszedł i położył na mnie łapkę. Po takim zachęceniu pogładziłam Przekota, Przekot łaził i kombinował chyba wiedząc czego chcąc ale nie mając na to śmiałości. Położył łapę i wyczekiwała. Pogładziłam Go uspakajająco i potwierdzająco, że jest ok i może się na mnie kłaść. Bestia niby się do tego zabrał.. po czym przeszedł na drugą stronę mnie.
Nie mam czasu żeby opisywać. W końcu położyłam Go na sobie, ułożył się, rozmruczał, ale w końcu poszedł w swoje ulubione miejsce czyli nogi.
W skrócie - w nocy wykryłam, że miał dużą temperaturę (tak przynajmniej bym powiedziała po dotyku), rano podając mu tabletkę wykryłam Sajgon w pysiu. Kolejny ropniak musiał pęknąć (ohyda) zaraz po śniadaniu zabiorę się za czyszczenie.
Rano też odrobinkę podjadł, odrobinkę to znaczy strasznie niewiele
