Wróciłam!
U nas wszystko w porządku, na wsi koty miały bardzo dobrze, zwłaszcza Wojtek, który całymi dniami przebywał na dworze i nie za bardzo chciał wracać do domu. Biegał tam sobie, skakał i wspinał się na drzewa. W domu paradował po parapecie i dawał się poznać dokładnie mieszkańcom. No i teraz wszyscy mówią, że to wielki i straszny

kocur, dzieci bały się go głaskać.
Taa... Wojtek straszny...

No duży to on może wyrósł, ale to nadal taki słodki głupol i tchórz. W domu co najwyżej może zrobić krzywdę, gdy człowiek się o niego potknie, bo leży rozwalony w przejściu i wystawia brzucho. Przed gośćmi zwiewa ciągle za tapczan, na każdy nieznany odgłos reaguje paniczną miną i patrzeniem się na nas, czy jakby co, to obronimy. No, ale fama poszła i teraz nazywamy go "Wojtas - postrach okolicy"
A maleńtasy piszczą, śpią i jedzą na potęgę. Już prawie podwoiły swoją wagę. Rezydują w dużym kartonie po odkurzaczu, na dnie grzeje im elektryczna poducha, na wierzchu leży welurowa bluza mojej mamy (podarowała im...) a one wyginają się w najróżniejszych pozach. Już potrafią opierać się na wyprostowanych przednich łapkach i zadzierać do góry łepek. Myją też łapki i zawijają dookoła siebie ogonki. Codziennie wydają się mądrzejsze i zwinniejsze. No i takie bardziej podobne do kotów, a nie do chomików
Dziś mają 12 dni, nie możemy się doczekać, kiedy skończą choć miesiąc. Na tym etapie są bardzo zależne od nas, karmimy je jakieś 10 razy dziennie, masujemy i myjemy. Potrafią już ładnie mruczeć

Zwłaszcza po jedzonku, albo przy masowaniu brzuszka.
Nie znamy płci, naprawdę nie wiem, czy to kotki czy kocurki. Chyba dopiero wet to ustali, niedługo się do niego wybierzemy.
Wkrótce zamieszczę zdjęcia, na razie jestem zbyt padnięta. Pozdrawiam wszystkich gorąco.