Kochani, wiem że miałam napisać o naszym nowym kotecku. Ale jakoś ciągle mi to nie wychodzi - w pracy młyn, w domu przeglądam wątki, robię co mam robić w chałupie, po czym robi się godzina cokolwiek późna i zmuszona jestem wyłączyć komputer i udać się grzecznie spać.
Dzisiaj jednak główną bohaterką wpisu będzie Nocka.
A to dlatego, że pojechaliśmy zrobić jej test na białaczkę.
Drugi test, który miał potwierdzić lub zanegować zwalczenie białaczki.
POTWIERDZIŁ !!!!!
Nocka nie ma białaczki, to był drugi ujemny test
Bez żadnych cieni tym razem, bez kompletnie żadnych wątpliwości.
Wyleczyliśmy pannę
A w związku z wyleczeniem natychmiast umówiłam się na sterylkę

Tniemy Noceńkę już w najbliższy czwartek. Nie chcę ryzykować, że Nocka dostanie rujki a Lucek poczuje w sobie młodego, co prawda, ale pełnowartościowego ogiera, w wyniku czego będę musiała decydować się na robienie pannie sterylki aborcyjnej...
Tylko jeszcze we wtorek podjadę z nią na badania krwi - chcę sprawdzić, jak jej nerki się czują i inne wnętrzności, które w badaniu krwi można sprawdzić.
Interferonu jeszcze jej nie odstawiam, poczekam aż się zagoi ranka po sterylce. Nie chcę gwałtownie odstawiać wspomagacza odporności, zwłaszcza przed zabiegiem. Dr Blanc też tak uważa.
Przy okazji machnęliśmy teścik Luckowi (od wyników zależał plan szczepień stada na ten rok

)
Lucuś też ujemny
Zaszczepiliśmy go też, bo czas był najwyższy, w końcu królewicz ma jakieś 5 miesięcy.
Na szczęście tylko podstawową szczepionką, nie było potrzeby szczepić go na białaczkę
Lucek zupełnie się szczepieniem nie przejął i właśnie demoluje jakieś papierki oraz szuka frajera do biegania
Obiecuję, że w końcu się zbiorę i napiszę cały post tylko o Luceczku
A białaczce mówimy gromkie "ŻEGNAMY" (i nie zapraszamy ponownie)
