U nas tak jak w tytule: turlamy się
Dzidzia ma fazy, że bryka jak MałyKotek, zaczepia Mietka a jak ten się na nią wkurzy to ucieka i woła "Ratunku! On mnie bije!" i udaje niewiniątko
Grzywuś ładnie się ofutrzył i gdyby się tak masakrycznie nie drapał to wyglądałby całkiem przyzwoicie. Wczoraj wreszcie obcięłam mu pazury bo i ja zaliczyłam niechcący kilka sznytów.
Całkiem sprawnie idzie nam podlewanie. Dzidzia nie wyrywa się, nie protestuje, na ukłucie igłą praktycznie nie reaguje. Dopiero po wlanych 100 ml zaczyna się niecierpliwić. Ale może to też dlatego, że nawadniam je cienką igłą i cały proces trwa około 15 minut a Dzidzia nie lubi być
zniewalana.
Grzywson miał jakiś problem jelitowy ale po kilku dniach nifuroksazydu przeszło i mam nadzieję - nie wróci.
Apetyty w normie/takie sobie.
To znaczy - u nerkowców. Morus z Mieczysławem wciągają wszelkie niedojedzone resztki, których nie zdążę schować albo wyrzucić i krok po kroku zmierzają do siągnięcia kształtów idealnych...
I tak to.