Wczoraj mieliśmy inwazję obcych
Mam w końcu zrobiony wydech w samochodzie i pojechaliśmy z maluchami do weta. Wszystkie zostały zważone, odrobaczone i odpchlone. Waga przedstawia się tak:
Johnny (biało-czarny) - 1,45 kg
Biało-bury chłopak - 1,40 kg
Biało-bura dziewczynka - 0,90 kg
Bure dziewczę - ok. 1,30 kg
Burasia oczywiście musiała urządzić dziką awanturę - wyciągnąłem ją w rękawicach z transportera, zaniosłem na wagę i była na niej jakieś 0,6 sekundy. Uciekła pod biurko, schowała się pomiędzy paczkami karmy i musiałem wydobywać z narażeniem życia, przy akompaniamencie dzikich wrzasków i walki. Ale się udało
Gdzieś godzinę po powrocie do domu zaczął się koncert wypróżnień

Biało-buras pierwszy zrobił wodę z kupą, ale chyba bez większych robali. Zaraz potem najmniejsza dziewczynka uwolniła pięknego tasiemca. No i po chwili burasia zrobiła kupkę w kuwecie w klatce, wyskoczyła z niej, wystający z jej tyłka tasiemiec zawinął się na kratkach i urwał w połowie. Trzeba ją było łapać i wyciągnąć zwisającą resztę. Znowu awantura, wrzaski i mam poharatane i pogryzione ręce. W sumie robal miał ponad pół metra. Masakra.
Ekipa ma już swoje książeczki, ale nadal bez wpisanych imion - wymyślcie coś.