jesteśmy!
przed każdą wizytą niemalże stan przedzawałowy....
USG wyszło dobrze- wątroba, trzustka, jelita OK.
Nerki bez poprawy... łapiemy mocz na poniedziałek.
dostałam saszetkę ze "żwirkiem" który nie wchłania i pipetę, co najmniej 2 ml moczu trzeba... to jak mission impossible....
chyba się będę musiała zabawić w Coperfielda, ale dam rade:)

jest szansa, że to wszystko może być również nerkowe (znowu potwierdził,ze miedniczki nerkowe przeogromne) wiec po badaniach moczu może powtórzymy krew (na ilość mocznika i kreatyniny) i pójdziemy w stronę leczenia nerek
Płuca osłuchane (bez rtg) i wyglądają dobrze, martwię się jak szlag, bo to druga doba po zastrzyku i działanie przeciw-obrzękowe się nam kończy- mam nadzieję, że uda się uniknąć tego "duszenia" - wody w płucach osłuchowo wet nie stwierdził.
Zylexis załadowany, ze sterydem czekamy.
Dzis już naprawdę załamana pytam co ten kot możne 'zachcieć' jeść, bo na razie wącha miski z zainteresowaniem i 'zagrzebuje", kupiłam w lecznicy dwie saszetki RC dla kotów z problemami nerkowymi...i z pięć kluseczek wchłonięte po powrocie do domu!!!!!!
Wstrzymuję się na razie ze strzykawką, wody trochę wypił, ze 30-40 ml conva w zawiesinie dostał (nawet mi się trochę za gęsty zrobił), to nie padnie, a możne zgłodnieje i coś zje.. jeśli nie, to w nocy mogę zawsze 'zastrzykawkować'
poprawy znacznej nie ma, ale powiedział weterynarz, ze gdyby nie to, że go dokarmiamy ( a na początku mówił, że nie karmić na siłę!!!!) to bym już dzisiaj nie miała z kim przyjechać...
Wietrzę Grazynko, to Twój pomysł podpatrzony - buziak za to!!!! może mu chociaż troszkę lepiej jest z tym świeżym powietrzem.
I jeszcze mówił wet że są feromony kocie jakieś, podobno z policzków pobrane, że jak sie poda, to kotu sie samopoczucie poprawia- pytam, czy możemy podać, ale mi mówi, ze na razie wolałby sobie coś jeszcze w zanadrzu zostawić, bo moze lada moment zacznie wcinać sam...
No wiec bez generalnych zmian, ale jestem już w takim stanie, ze brak złych wiadomości jest chyba dobrą wiadomością w sumie...