Szprotka - kot o tysiącu imion, czyli Fyś jedyny taki... [']

Łanie! Prywatny lasek! :lol:

Gosia! Daj te foty. Nie daj się dłużej prosić. :mrgreen:

Wiem, wiem, z tymi fotkami to nawalam

Asiu, morze oczywiście pozdrowię, nie wiem jeszcze czy w tym roku Karwia, czy gdzieś indziej się wybierzemy, idziemy na żywioł.
Magda, ja mam nadzieję że do tego mieszkania się przekonam :roll:

A tak Iwonko, prywatny lasek. Jak byłam dzieckiem na ogrodzie tym rosły ziemniaki. Potem mama jeżdżąc tam weekendowo zaczęła sukcesywnie sadzić drzewka, wszyscy patrzyliśmy z politowaniem, bo to kupa roboty była. Ale teraz mamy piękny lasek mieszany, sąsiedzi obok z jednej i drugiej strony pozazdrościli i też zaczęli sadzić, póki co mają mikro laski, ale za kilka lat...

Gdzieś już były fotki Fysia w lasku

do pozazdroszczenia ta kocia idylla :piwa:

. Fysiowi to dobrze!

Od ponad tygodnia siedzimy nad morzem, a dokładnie od 27 lipca.
O ile pierwszy tydzień był super, na zmianę, jeden dzień lampa, drugi dzień pochmurny, ale ciepło, bez deszczu, o tyle od niedzieli masakra.
Lampa taka że niewyróbka, na plaży nie da się wytrzymać.
Normalnie nawet jak na urlop za gorąco, ale z drugiej strony, jak sobie pomyślę, że mieli byśmy być teraz w Łodzi i chodzić do pracy :strach:

Przestawiło nam się totalnie bo wstajemy o 6-tej :roll:

i przed 9-tą jesteśmy już na plaży, przed 13-tą do domu i dopiero o 16 znowu na plażę. Po 16-tej jest super temperatura

Na centralnej plaży tłumy, od rana podobno walki o miejsce jak najbliżej morza, grodzenie, rezerwacje, normalnie cyrk na kółkach, a kawałek dalej pusto, spokój, do najbliższego parawanu 100 merów, i tam właśnie sobie plażujemy.

Fyś oczywiście nic sobie z tych upałów nie robi, siedzi sobie zadowolona na kwaterze, spokój, chłodek, w miseczce co drugi dzień świeża rybka, normalnie sielanka...
Tak się skubana nauczyła, że nie załatwia się w pokoju, tzn raz w ciągu dnia tylko sika, wieczorkiem wychodzimy na spacer, załatwia co potrzeba a potem leżakowanie na krzesełku przed kwaterą, normalnie żyć nie umierać. Gorzej jak tego samego będzie oczekiwała po powrocie do Łodzi.

Fotek nie wrzucę bo nie mam kabelka :mrgreen:

Ale fajnie

bardzo zazdroszczę :oops:

uwielbiam morze,a w tym roku przez remont mogę sobie tylko o nim poczytać

Plaża..woda..świeże rybki ..
Życzę miłego wypoczynku i pięknej pogody do końca :ok:

gosiaa pisze:Normalnie nawet jak na urlop za gorąco, ale z drugiej strony, jak sobie pomyślę, że mieli byśmy być teraz w Łodzi i chodzić do pracy

niby tak, ale jak sobie pomyślę, że miałabym mieć teraz urlop i spędzić go w zamkniętej szczelnie chałupie, bo na dworze totalna niewyróba, to się cieszę

a podobno jak już w końcu ten urlop dostanę to ma być normalna temperatura, czyli 25-26 stopni

Inga, tu jest normalniej, nie 35 stopni tylko 25 i do wody blisko

A Ty od kiedy urlopujesz?

gosiaa pisze:Inga, tu jest normalniej, nie 35 stopni tylko 25 i do wody blisko
A Ty od kiedy urlopujesz?

za tydzień dopiero

Ale patrz, z drugiej strony...
Wszyscy już będą po, a Ty się będziesz byczyć

Myślałam że to sytuacja przejściowa, że wszystko wróci do normy, no przecież zdarzało się że przyjeżdżały do nas te Małe Potwory ze swoimi Dużymi, ale potem wyjeżdżały i znowu był spokój. Dało się przeżyć. Byłam pewna że tym razem będzie tak samo…

A wszystko zaczęło się od tego, że jeszcze w styczniu Duża zniknęła na kilka dni. Zostałam sama z Dużym, który rano wychodził do pracy, wracał bardzo późno, ogólnie bez sensu. Po kilku dniach Duży przywiózł w końcu Dużą i wtedy przyjechał też ten Mały Potwór :strach:

Postanowiłam zrobić jak zawsze kiedy Małe Potwory nas odwiedzały, udawać że go nie ma, że nie widzę, po prostu unikać. Co jakiś czas sprawdzałam, wąchałam, e tam, nic ciekawego, nie wiem czym tu się tak zachwycać…

Dostrzegałam też tego plusy, bo Duża cały dzień w domu, można upominać się o dokładki, da się przeżyć. Ale mijały kolejne dni, a Mały Potwór nie wyjeżdżał. Co dziwne, nie było też z nim jego Dużych jak to bywało dotychczas…

Minęło 6 tygodni, nic się nie zmieniło, więc chyba czas przestać się łudzić, muszę zaakceptować fakt, że Mały Potwór zostanie tu u nas na stałe :strach:

W sumie to nie jest nawet taki zły, chyba się z nim nawet zaprzyjaźnię. Musze tylko uważać jak wskakuję na łóżka, bo wszędzie go pełno

Tylko mógłby przestać płakać w nocy, bo pobudka o drugiej i o czwartej w nocy to lekka przesada. Staremu kotu wyspać się nie daje w spokoju. I jeszcze dostaje jedzenie. Mi tylko raz się udało o tej czwartej wymóc na Dużej napełnienie miski.

Całe szczęście, że wielkimi krokami zbliża się wiosna. Można się w końcu wygrzewać na parapecie, bo tutaj mam super wygodne parapety, w tym temacie Duzi się postarali. A niebawem pewnie pojedziemy na działkę, w końcu będzie trochę spokoju…