Gaja*, Morfeusz*, Joachim* - moja ogoniasta rodzina

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob gru 12, 2015 8:54 Re: Gaja, Morfeusz [*], Joachim - moja ogoniasta rodzinka :)

Bozenno13 3,5 miesiąca to jest nic, to bardzo krótko i nie da zientego tak szybko przeboleć. To wymaga czasu :( współczuję Ci bardzo :(
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Sob gru 12, 2015 9:05 Re: Gaja, Morfeusz [*], Joachim - moja ogoniasta rodzinka :)

Dziękuje, takie zrozumienie bardzo pomaga, bo ciągle naokoło słyszę że powinnam już przestać myśleć o Teosiu

bożenna13

 
Posty: 134
Od: Wto paź 20, 2015 12:04

Post » Sob gru 12, 2015 9:18 Re: Gaja, Morfeusz [*], Joachim - moja ogoniasta rodzinka :)

Chyba powinnaś przestać myśleć o tych ludziach którzy tak mówią :(
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Sob gru 12, 2015 10:02 Re: Gaja, Morfeusz [*], Joachim - moja ogoniasta rodzinka :)

Też słyszę, żebym tak nie przeżywała, że ludzie chorują, umierają.... Ja to wszystko wiem. Jak im wytłumaczyć, ile znaczył dla mnie mój chłopczyk? Nie ma sensu z nimi dyskutować.
Dziękuję Wam, że jesteście ze mną. Gaja nie chce jeść. Jak tak dalej pójdzie, to w poniedziałek poproszę wet o coś na apetyt dla niej. Dziewczynka musi coś jeść więcej niż kilka chrupek.
Tak, na pewno trochę pomaga to, że mam jeszcze Gajeczkę i Joachimka, trzeba się nimi zająć, przychodzą do mnie, trącają łebkami, domagają się uwagi. Ale i tak pustka jest straszna. Moje małe serduszko przestało bić. Nie ma mi kto opowiadać, komentować, skarżyć się, moja mała gadułka już się do mnie nie odezwie, cisza w domu...

Sihaja

Avatar użytkownika
 
Posty: 20592
Od: Pon sty 03, 2005 22:17
Lokalizacja: Warmia, Dolny Śląsk

Post » Sob gru 12, 2015 12:32 Re: Gaja, Morfeusz [*], Joachim - moja ogoniasta rodzinka :)

Ci, którzy tak mówią, nie kochają. Nie rozumoeją. Trzeba to ignorować.
Gajunoiu, jedz Kochanie :roll:
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Sob gru 12, 2015 19:09 Re: Gaja, Morfeusz [*], Joachim - moja ogoniasta rodzinka :)

Tacy ludzie są podli, a niestety często to Ci najbliżsi od których powinnyśmy dostać tylko zrozumienie i wsparcie a dostajemy kolejne przykrości i nas rozczarowuja. Jak to sa obcy to można zerwać kontakty lub mocno je ochłodzic. Czasem szukamy zrozumienia u obcych ludzi. Jak się okazuje empatii nie dostał każdy człowiek :/
:(
Dorotko zmień może miske. Kitusia z innej miski zaczęła jesc. Zmień całą zastawę kocia. :(
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pon gru 14, 2015 17:46 Re: Gaja, Morfeusz [*], Joachim - moja ogoniasta rodzinka :)

Takie głupie pytanie, ale jak się czujesz? :(
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pon gru 14, 2015 18:10 Re: Gaja, Morfeusz [*], Joachim - moja ogoniasta rodzinka :)

Czuję się okropnie....
Dziś panie wet zadzwoniła. Sekcja wykazała, że Morfeuszek był bardzo chory. Miał zanikającą istotę szarą. Jego mózg był ja rozmiękczona galareta. Dziwię się, bo zachowywał się zupełnie normalnie. Miewał okresy, kiedy było osowiały i nie miał apetytu, ale myślałam, że każdy ma gorsze dni... a on był chory. W badaniach nic nie wychodziło, bo to się działo w mózgu, w głowie. Wszystkie wyniki były dobre. Wszystkie narządy miał zdrowe. Wszyściuteńkie. Tylko główka... :( Ponieważ następowała degradacja mózgu, pojawiły się ataki padaczkowe. Na początku jeszcze działały leki przeciwdrgawkowe, a potem nawet one już nie pomogły. Za jakiś czas będą wyniki histopatologiczne, może dowiemy się coś więcej. W każdym razie mój mały chłopczyk nie miał szans. I tak mieliśmy dużo szczęścia, że choroba nie wpłynęła na jego charakter. Jedyne co mogło wykazać te chorobę to był tomograf lub rezonans. NIe zdecydowałam się na to badanie ze względu na koszty. Miałam wyrzuty sumienia, że jednak mogłam jakoś uzbierać, pożyczyć... ale pani wet mi powiedziała, że ta wiedza nic by nie dała, bo na tę chorobę nie ma lekarstwa i tak nic nie moglibyśmy zrobić.
Tak mi go brak. Tak strasznie mi go brak...

Sihaja

Avatar użytkownika
 
Posty: 20592
Od: Pon sty 03, 2005 22:17
Lokalizacja: Warmia, Dolny Śląsk

Post » Pon gru 14, 2015 18:15 Re: Gaja, Morfeusz [*], Joachim - moja ogoniasta rodzinka :)

:placz: :placz: :placz: :placz: :placz: ryczeć mi się chce, aż oczy mi ogniem zapłonęły :cry: Wyrzutów sumienia nie unikniemy... chyba tylko wet może sobie pozwolić na wszystkie badania co tydzień albo i co dzień :( Czyli teraz i mózg trzeba badać :( Rezonans najlepiej na każdy narząd i usg i tak co miesiąc, bo choroby kotów tak szybko się rozwiają :( a przecież tak się nie da :( Wetka pewnie ma racje, że to być może nic by nie dało tyle że byś wiedziała. Czy można to było leczyć? Żyć z wiedzą, że kot jest umierający to najgorsza kara. Ja też miałam wyrzuty sumienia, że nie wiedziałam o raku, który zjadł wszystkie narządy wewnętrzne MArciusia. Ale to był rak mulisty, jak smalec, bez możliwości wycięcia. Dowiedziałabym się i patrzałabym jak mój MAciuś umiera :( Nie wiem co gorsze :( Bo z drugiej strony on cierpiał, a ja nie wiedziałam o tym. Nie ma dobrych rozwiązań jak się kocha. Każde rozwiązanie wydaje się złe i jednocześnie z drugiej strony dobre. :cry:

Mi też dużo pomogły wizyty u wetki, która ciągle z takim samym spokojem na nowo mi tłumaczyła, że zrobiłam co mogłam, że MAciusia nie dało się uratować i że cierpiał krótko :(
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pon gru 14, 2015 18:26 Re: Gaja, Morfeusz [*], Joachim - moja ogoniasta rodzinka :)

Pani wet powiedziała, że tej choroby nie ma jak leczyć. Nie ma na to lekarstwa żadnego, To co się stało było tylko kwestią czasu... :(

Sihaja

Avatar użytkownika
 
Posty: 20592
Od: Pon sty 03, 2005 22:17
Lokalizacja: Warmia, Dolny Śląsk

Post » Pon gru 14, 2015 18:28 Re: Gaja, Morfeusz [*], Joachim - moja ogoniasta rodzinka :)

No widzisz, mnie też tak powiedziała moja o Maciusiu, także nie możesz siebie obwiniać :(
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pon gru 14, 2015 20:01 Re: Gaja, Morfeusz [*], Joachim - moja ogoniasta rodzinka :)

To powiedzenie że nieświadomi żyją dłużej ma w sobie wiele prawdy.
Co by zmieniło gdybyś wiedziała że jest chory, że na tę chorobę nie ma lekarstwa , że będzie coraz gorzej ?
Męczyłabyś go kolejnymi badaniami, nie wiem......dmuchaniem i chuchaniem na niego mogłabyś przyspieszyć jego odejście a tak ty byłaś spokojna a on żył sobie jak normalny zdrowy kot i przeżył z tobą szczęśliwe chwile. Kochałaś ( i kochasz go) i opiekowałaś się nim jak każdym kotem który jadł, spał, biegał, bawił się , przytulał, mruczał.......po prostu wiódł szczęśliwe kocie życie. Gdybyś wiedziała że jest tak chory twoja nadmierna troska, i drżenie nad nim mogło by go tylko unieszczęśliwić.
Dorotko on już szczęśliwie bryka za TM wolny od bólu i cierpienia spowodowanego chorobą i czeka tam na ciebie ale nie teraz. Teraz musisz zająć się Gają i Joachimkiem bo one potrzebują cię w tej chwili bo też dotknęła je strata Morfeuszka.
Morfeuszek zawsze będzie przy tobie w sercu i wspomnieniach.
Wiem jak to jest jak chyba każdy na tym forum jak boli strata przyjaciela. Ale one tak naprawdę nie odchodzą ......one na zawsze pozostaja w naszych sercach.
Obrazek

Ewa L.

Avatar użytkownika
 
Posty: 70693
Od: Śro lut 27, 2013 20:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon gru 14, 2015 22:29 Re: Gaja, Morfeusz [*], Joachim - moja ogoniasta rodzinka :)

Jest takie przekleństwo: obyś umierał i umrzeć nie mógł. Straszne. Nie ma nic gorszego, niż powolne dogasanie w męczarniach. Wiem, co mówię. Wiele razy widziałam to u ludzi. W szpitalu.
Morfeuszek spędził z Tobą dziesięć szczęśliwych lat dobrego życia. Miałaś wiele szczęścia, że na niego trafiłaś. Oboje mieliście. Dziesięć lat, to kawał życia. Wygrałaś los na loterii. Mimo wszystko. Mimo, że już go z Tobą nie ma. Koty choruja podobnie, jak ludzie. Wcale, aż tak bardzo mocno się nie różnimy. Jak ktoś zachoruje na śmierć, to nie można mu pomóc. Może kiedyś tak, ale teraz nie. Niektóre choroby po prostu są nieuleczalne. Wszyscy jesteśmy śmiertelni. I każdy ma swoj czas na tej ziemi. I nie ważne, czy płacze się po śmierci człowieka, czy kota. Miłośc, to miłość. Każdy cierpi, jeśli straci istotę, którą kochał. To normalne i słuszne.
Wiesz, ile osób dziennie dowiaduje się, że jest w ostatnim stadium raka? Mnóstwo.
Nie jesteś wszechmogaca i wszechwiedzaca. Nikt nie jest. Podobno zwierzęta wyczuwają zapach choroby. Ale rzadko się tą wiedzą dzielą. Nie musisz się obwiniac, że choroba nie została wczesniej zdiagnozowana. Badania CT i rezonans są drogie. A jeść też cos trzeba. I gdzieś mieszkać. Badanie nie ma wartosci terapeutycznej, a dieta ścisła raczej by Morfeuszkowi na zdrowie nie wyszła. Sihaja, ludzie umierają, koty umierają. Nie da się tego uniknąć. Takie jest życie. A śmierć jest jego naturalną częścią. I nikt nas przed nią nie uchroni, chocby nas kochał najbardziej na świecie. Bardzo Ci wspólczuję, bo wiem, jak to jest mieć podarte serce po -smierci ukochanego kota. Ale nie obwiniaj się. Kochasz Morfeuszka, opiekowałaś się nim najlepiej, jak mogłaś, jak potrafiłaś. Poniosłaś dotkliwą stratę i to będzie bolalo. Daj sobie czas.
Nie wiem, jak Ty, ale ja mam zamiar po własnej śmierci spotkać mojego Maurynia. I spotkam go, jak się bardzo postaram być dobrym człowiekiem. Bo on tam na mnie czeka. Jeszcze będziemy mieli wieczność na przytulasy. Muszę tylko być cierpliwa.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Pon gru 14, 2015 22:49 Re: Gaja, Morfeusz [*], Joachim - moja ogoniasta rodzinka :)

Ja też sobie zarzucałam, że nie zrobiłam Teosiowi badań, a i weterynarz też nie widział potrzeby. Bo może jeszcze by żył. Teraz jak sie obczytałam z forum, moge przypuszczać, że miał chore nerki, bo w ostatnich dniach jak siusiał, to mocz jego był bezbarwny i bez zapachu. Gdybym wiedziała, leczyłabym go, a on mimo że taki słodki i spokojny, u weterynarza był dziki, bardzo nie lubił jakichkolwiek czynności, i wszystkie zabiegi przyczyniały by mu duzo stresu. Może by żył troche dłużej, ale wymęczony przez zabiegi i weterynarz to miał na myśli, mówiąc po co badanie moczu? Może wiedział, że leczenie tylko trochę by mu życia dały, a miał już 16,5 roku. I że żył dość długo jak na kotka z przejściami - upadek z 10-tego piętra jak miał 4 miesiące, zlamane łapki i wybita szczęka, i wszystko wygojone. Ale pretensje do siebie mimo to mam, że zaniedbałam i nie zwróciłam uwagi że to może nie tylko starość że być może coś innego, choć starałam się przez dwa ostatnie dni, poić go i karmić. Kiedyś mówiło się, że kocurki na starość chudną, że to normalne, badań nie było, a teraz wiemy że często to jest z niewydolności nerek a nie ze starości.

bożenna13

 
Posty: 134
Od: Wto paź 20, 2015 12:04

Post » Pon gru 14, 2015 22:58 Re: Gaja, Morfeusz [*], Joachim - moja ogoniasta rodzinka :)

Nasze narzady się starzeją, z uplywem czasu funkcjonują coraz gorzej. Zużywamy się. Niewydolność nerek jest częsta u starszych kotów. Leczenie wymaga częstego pobierania krwi, regularnego kroplówkowania, podawania różnych leków, często bolesnych. No i diety. PNN jest nieuleczalne. Rokowanie jest zawsze złe. Raz lepiej, raz gorzej. Coraz częściej gorzej... Trudne to.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Hana i 17 gości