I tak Ci powie, prędzej czy później.
Jest przecież w okresie dojrzewania...
Felix w kołnierzu chodził do tyłu a Melon- umierał.
Tak ze trzy godziny.
Potem przestali zauważać...
Melona zawieźliśmy nawet do weterynarza w nocy bo jak z powodu rany na łapie dostał kołnierz- podkulił ogon.
I nie dało się go w żaden sposób odgiąć.
Ani siłą, ani sposobem, ani w ogóle.
Po dwóch godzinach bacznej obserwacji moja mama i ja (mama też ma nieszczęście być lekarzem, niestety)zdecydowałyśmy ,że to Bardzo Niepokojący Objaw Neurologiczny.
Więc psa w samochód i do nocnego weta (jakoś była 1 w nocy...), a tam zaspany młody człowiek postawił psa na stole, zdjął kołnierz...i CUDOWNE OZDROWIENIE!!!
Ogon się odgiął.
Założył kołnierz.
Ogon się podkulił.
Pan popatrzył na nas jak na wariatki i zwracając się do mamy powiedział :" jakby mnie coś takiego założyli na szyję i miałbym ogon to TEŻ BYM PODKULIŁ...Poproszę 100 zł!"
Następnego dnia rano śmigał po ogrodzie a koty umierały przed tym dziwnym stworzeniem z kloszem na głowie ze strachu:)
A! Melon w czasie kiedy nosił na głowie kołnierz czyli klosz zwany był KLOSZARDEM.
Co się rozumie samo przez się!
Jeśli się powtórzyłam z tą historyjką to przepraszam...