

Kociaste się zmęczyły. Carmen już zasypia na na kocyku, Ofelia jeszcze łazi, próbuje się włamać do szuflady w której jest troszkę chrupek i dwa kocie kabanosy, ale nic z tego

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
MB&Ofelia pisze:Moi rodzice wogóle nie za bardzo są za zwierzętami w domu. Jeden kot to przesada, a dwa to zbieractwo. Jka byłam dzieckiem, to szczytem możliwości zazwierzęcenia były chomiki, później papugi, a i to z trudem. Kot? Pies? Nigdy w życiu!!! Teraz stanowczo lepiej, bo mieszkam na swoim, zarabiam, ale jak gdzieś wyjadę to ktoś mi się musi kotami opiekować. Do tej pory Ofelia jechała do rodziców i było ok. Nie wiem czy mnie z dwoma kotami wpuszczą do domu![]()
Na razie spróbuję nagrać filmik z Ofelią myjącą uszka Małej Czarnej i wyślę tacie. Zobaczymy co powie. Tylko muszę jutro kupić nowe akumulatorki do aparatu, bo starych już raczej nie zreanimuję![]()
A oddać Carmen byłoby szkoda - przede wszytskim ze względu na Ofelię. Myślałam, że nigdy nie będzie w stanie zaakceptować innego kota, a tu po niecałym miesiącu jest już mycie uszek, wspólne gonitwy itp. Nawet Książniczka lepiej je i lepiej siusia (bo ma więcej ruchu). Po prostu chyba mi się udało trafić na idealnego kota do dokocenia. Taka okazja może się już nigdy nie trafić.
No i już trochę kasy wydałam na leczenie Carmen plus testy Felv/Fiv
MB&Ofelia pisze:Mam awaryjną opiekę w Koszalinie, ale wiem że rodzice dobrze się opiekowali Ofelią (wiedzą że jakby jej się coś stało to bym im urządziła piekło!). No nic, na razie borę ich na przetrzymanie. Byle mój tata miał okazję zobaczyć Carmen z Ofelią - jak się bawią, myją, śpią koło siebie - to jest duża szansa że zmięknie. Tylko jak na razie u mnie nie był, odkąd jest Mała Czarna. No ale zobaczymy, co powie na filmik.
MB&Ofelia pisze:Spoko, szarlotka pieczona "na zamówienie", ja się pewnie załapię tylko na kawałek![]()
Mam nadzieję, że nie przypaliłam, bo ciut mocniej pachniała
maneki pisze:MB&Ofelia pisze:Spoko, szarlotka pieczona "na zamówienie", ja się pewnie załapię tylko na kawałek![]()
Mam nadzieję, że nie przypaliłam, bo ciut mocniej pachniała
a daj przepis, każdy inaczej szarlotkę piecze, a ja łakoma bestia jestem i bezdietna
MB&Ofelia pisze:Musi być dokładny? Bo ja tak trochę na oko robię...
Kostka margaryny, 4 żółtka, ok. 2,5 szklanki mąki, ok. łyżeczka proszku do pieczenia, łyżka cukru, aromat do ciast - z tego zagnieść kruche, częścią wyłożyć dno formy, zrobić lekko podwyższony brzeg (i wydaje mi się że warto by lekko podpiec, zwykle tego nie robię ale chyba zacznę). Drugą część do zamrażarki.
Jabłka - ja mam gotowe starte, podduszone z cukrem i cynamonem, zapasteryzowane w słoiku, jak się nie ma to trzeba na bieżąco zetrzeć i poddusić. Ilość - ja lubię jak jest duuuużo jabłek. No, na pewno ma być kilkucentymetrowa warstwa. Jabłka wykładamy na kruchy spód.
Z białek ubijamy sztywną pianę, dalej ubijamy dosypując cukier (ok. pół szklanki). Ubita pianę wykładamy na jabłka. Na wierzch ścieramy na grubych oczkach tarki resztę ciasta kruchego (tego z zamrażarki). Wsadzamy do piekarnika i pieczemy ok. godziny w temp. ok. 175 stopni.
Niestety, zwykle mi nie wychodzi piana, nie wiem czemu![]()
A tym razem jeszcze mi wyszedł lekko zakalcowaty spód. Co prawda zjedli i pochwalili, ale jakoś nie jestem z mojego "dzieła" zadowolona. Tak to bywa, że jak się człowiek mocno stara, to nie do końca wychodzi.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Lifter i 27 gości