jak nie urok to przemarsz wojsk...

dzis TZ zadzwonil do mnie chwile przed 15 z informacja ze Reniowi cos jest:( chodzi jak pijany, nie da sie dotknac, fucha i syczy i TZ nie jest w stanie go do transportera wpakowac. z kancelarii do domu jechalam niemal na sygnale.
Po drodze uprzedzilam veta ze zaraz bedziemy z malym.
Jak weszlam do domu Renesh lezal w hamaczku, ale ulozony w przedziwny sposob, czesciowo sie z niego wylewal, tylek w gorze, łapka tylka poza hamakiem. \Gdy do niego podeszlam to mial nieprzytomny wzrok, nie reagowal na zagadywanie, przy dotknieciu popiskiwal i powarkiwal... Zapakowalam go w transporter i w droge.
W myslach robilam przeglad wszystkich rzeczy jakie mogl zjesc pod nasza nieobecnosc i jakie mogly mu zaszkodzic.
TZ wrocil do domu kolo 14, przyszli fachowcy do malowania scian, Renesh sie chwile pokazal TZ i schowal pod lozko. Jak panowie wyszli maly wyszedl iTZ zauwazyl ze nie daje sie miziac i rusza sie w dziwny sposob, nastepnie zadzwonil do mnie. rozwazalam juz czy moze ktorys z robotnikow go kopnal, ale TZ byl przy nich caly czas.
Wedlug vetki Renesh jest bardzo poobijany. Przypuszczamy, ze zeskakiwal z biblioteczki nie na stol, ale od razu na podloge. Ale rownie dobrze mogł źle wymierzyc skaczac z gornej polki drapaka. Rozwazalam tez skok z mebli w kuchni... Nic innego nie jest na tyle wysokie by , nawet zle wymierzajac skok, mogl sie tak potluc. Jest tez mozliwosc, ze bili sie z Kazarem na sekreterze i Renesh w trakcie walki spadl...
Trzymajcie prosze kciuki - jutro bedzie przeswietlenie, bo dzis nie bylo mozliwosci go utrzymac a z badania 'recznego' nie wynikalo, ze cos ma zlamane i vetka zdecydowala nie poddawac go narkozie... Dostal mocny zastrzyk przeciwbolowy i przeciwzapalny. Spi teraz...
Jutro wieczorem, niezaleznie od wyniku RTG, Renesh ma seans bioenergetyczny.
W sobote mielismy wyjechac na urlop, jutro po RTG sie okaze czy odwolujemy.