Kocham kotka Muchomorka

To nasz nieplanowany kotek, zwrot z adopcji (dwukrotny, razem z bratem Żwirkiem), kotek specjalnej troski - to taki skrót dla tych, którzy nie czytali / nie pamiętają.
Otóż Muchomor jest absolutnie przecudownym i przefantastycznym kotem i zupełnie nie wyobrażam sobie jak by mogło wyglądać moje życie bez niego. Jest naprawdę wyjątkowo wyjątkowy.
Mój TŻ też go kocha i nawet mi o nim pisze w porannych mailach
Muchi Muchcia
Kochanie, a śliczny Muchcio poranki spędza na parapecie w kuchni, na niebieskim futerku. Wiedziałaś o tym? Siedzi, śledzi rozrabiające intensywnie rankami ptaki, co chwila zrywa się, chce łapać, gonić, przysiada.
I tak się tym podekscytowuje, że zaczyna polować na sucho.
Usłyszałem jakieś miauko-jęki, przybiegłem, a to na narożniku Muchcio z zapalniczką w pysku - upolował sobie. A przy nim Żwircio, zwabiony jękami polowania.
I zabrałem mu zapalniczkę. A potem patrzę, Muchcio jakoś smutno tak śledzi wzrokiem ptaszki na parapecie - to dałem mu tę zapalniczkę. I się uradował i sobie popolował na nią; znośniej mu było potem wgapiać się w ptaszki.
Muchomor się wgapia
A na jutro proszę o kciuki za Muchomorka, zamówiłam wizytę u pani doktor. Bo kiedy Muchcio tak nam chorował, kiedy okazało się, że być może jest nieuleczalnie chory, pani doktor powiedziała, że on pożyje niezbyt długo, jakieś dwa lata. A dwa lata Muchomor skończy 1 maja tego roku. I nie wygląda na gasnącego w żadnym wypadku, ale łapki drżą, sztywny chód, a niedawno zauważyłam mimowolne skurcze mięśni, bo Muchcio polubił wylegiwanie się na moim brzuchu. Więc pójdziemy się zbadać, skontrolować. Na wszelki wypadek.