hutek pisze:Maj juz wie kim jestes dla niego. Na pewno bedzie wdzieczny za to co robisz dla niego. Marcys diabel wcielony potrafi zlapac za reke, ale potrafi wtulic sie i lizazac szyje mruczac. Szyje zawsze mam czysta

Hutku

, widzisz jak Marcyś dba o Ciebie?
Uracz nas jakimiś fotkami tego przystojniaka

.
A nie boisz się jak masz drapieżnika przy szyi?
Ja po ataku Maja na moje oczy, nie lubię jak mały zbliża mi się do takich newralgicznych miejsc.
Mnie Maj, niestety, raz próbował w szyję ugryźć.
Wiem,a raczej zgaduję,że to instynkt,ale bardzo tego nie lubię i wzbudza to moją awersję do małego
w takich chwilach.
Jak próbował gryźć mi żyły na nadgarstkach raz i raz szyję, to
czułam się jak zwierzyna łowna i bardzo mi się to nie podoba.
Tak samo jak mały bawi się zdalnie sterowaną myszą. Dopóki to były bezpostaciowe piłki, to postrzegałam jego rzucanie się na nie,jako pocieszną zabawę,ale ta myszka jest jak żywa trochę i widziałam tę bezwzględność Maja,chęć dopadnięcia i zniszczenia przez drapieżnika i to jest dla mnie trudne...
Ja sama jem mięso,więc nie mam prawa się oburzać niby,ale... zobaczyć to polowanie...
Byłam sobie w stanie wyobrazić,że to jest prawdziwa mysz.
Pomyślałam sobie "A gdyby to była prawdziwa mysz?".
Jak więc widać, jestem człowiekiem z całym wachlarzem i pełnią emocji. To nie jest tak,że mój mały kotek jest tylko cudowny i och i ach.
Szkoda,że życie zorganizowało się w ten sposób,że musimy się nawzajem zjadać

.
I nie,
wegetarianizm tego nie rozwiązuje,ponieważ roślina też chce żyć.
Dla mnie, życie to życie. Kim my jesteśmy by decydować,że życie rośliny jest mniej ważne od życia zwierzęcia?
Na poziomie komórkowym nie ma między roślinami,a zwierzętami AŻ takich różnic (żeby nie było,że herezję prawie pisząc,że komórki roślinne i zwierzęce są takie same,bo nie są).
Jeśli chcę żyć, to muszę kogoś zjeść 
...