Był sobie taki malarz Giorgio Barbarelli da Castelfranco, zwany Giorgione. Wcale go nie lubiłam, zresztą różnie o nim mówią, mówią nawet, że wcale nie umiał malować. I taką opinię podzielałam dopóki nie zobaczyłam w oryginale jego słynnej Burzy. Obrazu, o którym nawet nie bardzo wiadomo jaki miał pierwotnie tytuł ani jaki w istocie jest jego temat. Obraz ten nigdy mi się nie podobał, dziwaczny taki, jakiś mało estetyczny, no nie, wcale nie. I okazało się, że oglądany w rzeczywistości, a nie na reprodukcji jest zupełnie inny. Nastrojowy, klimatyczny może trochę niedopowiedziany, intrygujący. I tak oto stałam się Giorgione fanką. W związku z tym kolejna nasza wycieczka to Castelfranco Veneto, gdzie w miejscowej katedrze wisi sobie niespokojnie (zważywszy liczne próby kradzieży, niektóre wielce dramatyczne) Maria z Dzieciątkiem i świętymi Liberiuszem i Franciszkiem.
Samo Castelfranco jest pięknym miejscem, kolejne miasto w mieście





I dochodzimy do katedry, a tak dla odmiany od tyłu katedra, bo ładniej się prezentuje

i oto jest
przez szybę kuloodporną, ale jest. I w rzeczywistości robi zupełnie inne, znacznie większe wrażenie.
Wisi sobie w kaplicy Costanzo, a Tuzio Costanzo, to ten leżący całkowicie u stóp


Sławny to był wojownik, nazwany swego czasu pierwszą lancą Italii przez francuskiego Ludwika XII. Kaplicę kupił z przeznaczeniem jak na obrazku po śmierci syna, Matteo, zmarłego w wieku 23 lat.
A sama katedra średnio interesująca. Natomiast warto wejść do rodzinnego domu Giorgione, tuż obok katedry. Muzeum jest skromne, ale ogromne brawa za pomysłową ekspozycję, warto.
Wracając wstąpiliśmy do Citadella, te dwa miasta niegdyś ze sobą rywalizowały, obwarowywały się pięknie (co widać) przeciwko sobie, a teraz pozwalają nam się podziwiać.



Ponurą wieżę zawdzięczamy kolejnemu mojemu ulubionemu bohaterowi, Ezzelino da Romano co to się wg Dantego będzie do końca świata pławił w rzece wrzącej krwi, tak tutaj trzymał takich, których nie lubił, a coś mi się wydaje, że nielubiani stanowili większość


Intrygującego Ezzelino zastąpili nie mniej ekscytujący panowie della Scala (Scaligeri) i oto tyle tylko pozostało po willi Mastino

Po murach miejskich można chodzić

Żeby nie było, że tylko tak piszę

W tym przypadku nie miałam przynajmniej dylematu co do funkcji, formy i nazwy – to normalne średniowieczne miasta, ufff.