no i niestety....

- nie jestem w stanie polecić p. Kingi na opiekunkę Puci...
może nie mam racji, może jestem zbyt impulsywna w ocenie - ale takie jest niestety moje zdanie
p. Kinga kilkakrotnie przekładała tak termin wizyty przedadopcyjnej, jak i moment zabrania Puci - najpierw plany zmiany mieszkania, potem przeprowadzka, potem remont, przedłużający się remont....

- za każdym razem to ja dzwoniłam i pytałam "czy już?...", "miałyśmy się skontaktować...", "miała Pani dać znać..." - ale wówczas jeszcze tłumaczyłam sobie, że skoro ma tak absorbujący okres w życiu i jest zabiegana, to może nie pamiętać o naszych ustaleniach, może rzeczywiście wszystko jej się komplikować i przesuwać
umówiłyśmy się na wizytę wczoraj - p. Kinga odwołała, ustaliłyśmy, że przyjadę dzisiaj, prosiła tylko o to, żeby było to jak najwcześniej, bo chce jeszcze dzisiaj wyjechać
o 9:40 zadzwoniłam, że będę ok. 11:00, tylko nie jestem w stanie umówić się co do minuty, bo jadę dokładnie z drugiego końca Warszawy (Radość-Bielany!) komunikacją miejską, która dzisiaj jeździ niestety rzadziej, więc może to być ewentualnie trochę po 11:00
leciałam biegiem, bo wiedziałam, że p. Kinga chce jak najszybciej wyjechać - dotarłam tam o 10:58... - naciskam guzik domofonu raz, drugi, trzeci... - cisza..., dzwonię do p. Kingi raz, drugi - nie odbiera...

po chwili oddzwania - była pod prysznicem, nie słyszała, ale...... "niech Pani jeszcze chwilę poczeka, muszę się wytrzeć

... - otworzę za 5 min."..............
nie ukrywam, że poczułam się trochę dziwnie - przed klatką, na podwórku

- no ale ludzie potrafią się różnie zachowywać, więc czekam.... - mija 5 minut, mija 10.... - i nic - dzwonię do p. Kingi raz jeszcze "zaraz, zaraz, już jeszcze chwilę..."
gdy minęło 15 minut mojego stania przed blokiem, czekania na łaskawe naciśnięcie guzika otwierającego drzwi na klatkę, przyznam, że nerwy mi puściły i szlag mnie trafił......

zadzwoniłam ostatni raz, powiedziałam, że niestety uważam ją za niepoważną i nieodpowiedzialną osobę i nie jestem w stanie polecić jej jako osoby, która odpowiednio zaopiekuje się jakimkolwiek żywym stworzeniem - oczywiście dodałam jeszcze, że nie wiem, dlaczego zawracała mi głowę przez tyle miesięcy (pierwszy raz skontaktowała się ze mną 27.06!!!), skoro nie jest w stanie wygospodarować 15 minut na spotkanie....
sorry - może jednak nie ja powinnam przeprowadzać taką wizytę.... - a może powinnam być bardziej cierpliwa i wyrozumiała....
Puci mi szkoda....
