Najdroższe Dranie Świata i ja. Fotki z Wizyty Gości ;) s.100

[gattara]

Wszelaka gadzina lgnie do Ciebie , musi że ten kolor na włoskach jest prześliczny

[*anika*]

Chyba czuję się zobowiązana
Ponieważ jednak zdobycie lwa, tygrysa czy nawet zebry mogłoby okazać się wyzwaniem nie do pokonania - może by tak chociaż odłowić w lesie jakiego dzika czy jelenia (hmmm, jelenia to ja mam tu na Ursynowie całkiem niedaleko, bez jeżdżenia do lasu obawiam się jednakże, że ten osobnik nie zdołałby wzbudzić w sąsiadach oczekiwanego przeze mnie zaintrygowania...) ? Jak Wam się wydaje ?

zgadzam się w zupełności

[kalair]

Fakt, włosy u mnie krótsze..
Natomiast, żeby Cię pocieszyć, chlebaka nie mam,bo któryś kotek zrzucił go na ziemię, i się rozwalił.

Naprawdę nie pamiętasz, który to był kotek..., czy może pamiętasz aż za dobrze ?

No dobra, wiem który, ale nie chciałam tak rzucać imionami

[kalair]

zauważyłam, że na nasz taras przywędrował kolejny inspektor - tym razem jest to... wężyk

UWAGA UWAGA, wężyk wraca!

[Wielbłądzio]

No i wrócił sobie do siebie ...
A miałam nadzieję zastać go jeszcze po powrocie, być może mój aparat (z naładowanymi na full bateriami ) przed zwyczajowym 'dobranoc' byłby łaskaw przed zwyczajowym 'dobranoc' cyknąć wężykowi chociaż jedno czy dwa zdjęcia...

[Wielbłądzio]

Chyba czuję się zobowiązana
Ponieważ jednak zdobycie lwa, tygrysa czy nawet zebry mogłoby okazać się wyzwaniem nie do pokonania - może by tak chociaż odłowić w lesie jakiego dzika czy jelenia (hmmm, jelenia to ja mam tu na Ursynowie całkiem niedaleko, bez jeżdżenia do lasu obawiam się jednakże, że ten osobnik nie zdołałby wzbudzić w sąsiadach oczekiwanego przeze mnie zaintrygowania...) ? Jak Wam się wydaje ?

zgadzam się w zupełności

Też miałabym ogromną ochotę , wszystkie devony rexy i wężyki wysiadłyby np. przy dobijającym się w środku nocy do czyjegoś okna najprawdziwszym w świecie leśnym rogaczu albo przy szturmującej ryjem balkonową szybę dzikiej świni
Czysta psychodelia , choć tym razem wyjątkowo rodem nie z San Francisco , lecz z rodzimej prastarej kniei.
Tylko skąd by toto wziąć i jak do mnie przewieźć
Pod tym względem sytuacja przedstawia się zdecydowanie najprościej, jeśli weźmiemy pod uwagę wspomnianego przeze mnie rano jelenia z sąsiedztwa Anetko, jeśli się podejmujesz, to muszę Cię wcześniej przeszkolić w kwestii włażenia na taras górą, tj. przez dach bloku - albowiem do mojego mieszkania rzeczony jeleń nie ma już i (let`s hope) nigdy nie będzie miał wstępu po wieki wieków

[*anika*]

No nie wiem czy się podejmuję Muszę się mocno zastanowić... nie chciałabym być uszkodzona przez dzikie zwierzę

[Wielbłądzio]

No nie wiem czy się podejmuję Muszę się mocno zastanowić... nie chciałabym być uszkodzona przez dzikie zwierzę

Cholera, faktycznie, na śmierć zapomniałam , że ten akurat jeleń jest pod pewnym względem NADER groźny i pozbawiony wszelkich zahamowań Zamysł zatem niezwykonalny, nie śmiałabym Cię narażać
Hmmm, że znalezieniem gdzieś pod ręką oraz doprowadzeniem na miejsce świni (nawet dzikiej, taka też w sumie na pewno jakaś by się znalazła ) problem powinien być znacznie mniejszy, wszak świnie chyba znacznie mniej temperamentne niż rogacze

Cholibka, ale abstrakcja, ależ moje klimaty

Picture yourself in a boat on a river,
With tangerine trees and marmalade skies.
Somebody calls you, you answer quite slowly,
A girl with kaleidoscope eyes.

Cellophane flowers of yellow and green,
Towering over your head.
Look for the girl with the sun in her eyes,
And she's gone.

(...)

Follow her down to a bridge by a fountain,
Where rocking horse people eat marshmallow pies.
Everyone smiles as you drift past the flowers,
That grow so incredibly high.

Newspaper taxis appear on the shore,
Waiting to take you away.
Climb in the back with your head in the clouds,
And you're gone.

(..)

Picture yourself on a train in a station,
With plasticine porters with looking glass ties.
Suddenly someone is there at the turnstile,
The girl with kaleidoscope eyes.

Wiecie co to (celowo wycięłam refren ) ?

[kalair]

[alus1]

Pozdrowienia z Krakowa

[Wielbłądzio]

Ech, Kraków... Jak ja kiedyś kochałam Kraków... I kiedyś bywałam tam co najmniej po dwa-trzy razy w roku - ale tylko do czasu, kiedy nazbierałam sobie szarańczy

Chyba mi nie do śmiechu. Ktoś niestety nadal dba o to, żebym pochorowała się jeszcze na manię prześladowczą
I smutno Jak pięciuset diabłom powiązanych ze sobą nawzajem za ogony

[behemotka]

Wczoraj Lilian znów zaszczał ten sam chlebownik. Blacha zaczęła śmierdzieć od środka, więc tym razem musiałam już wywalić go na śmietnik. Chlebownik, nie Licha. Licha powinnam była już bardzo bardzo bardzo bardzo dawno temu, jakieś kilkaset niestosownych sików wstecz

Jesteś pewna, że dobrze wybrałaś obiekt do wywalenia?
Ja się wciąż zastanawiam, po co trzymam Paskudztwo . Pies nie ma prawa:
- cieszyć się;
- wchodzić na łóżko, kiedy ONA tam siedzi;
- machać ogonem;
- podchodzić do swojej własnej miski z wodą, jeśli akurat Paskud (lub jej brat) jest w pobliżu;
- wzdychać;
i jeszcze wielu innych rzeczy. Bo dostanie w pysk. Zresztą dostać w pysk może też za spokojne leżenie . Wystarczy, że Czarna Pantera ma zły humor albo przed chwilą własnołapnie uspokoiła awanturujące się Chlory/Kulkę/dzieciaki i chce profilaktycznie przypomnieć psu, gdzie jego miejsce.

Kasiu, trzymaj się i olej sikiem parabolicznym głupich ludzi, co to nie mają lepszego zajęcia niż dokuczanie wielbłądom . Albo poproś o przysługę Licha, z pewnością chętnie pomoże w olewaniu

[Wielbłądzio]

Wiesz Behemotko, tylko czasami sprawy przybierają taki obrót, że nie można już sobie spokojnie olewać ... Czasami czyjaś nienawiść i mściwość, połączone z wielkim sprytem, biorą górę nad moją obojętnością, a co najgorsze: nad moim - i tak niespecjalnie stabilnym - poczuciem bezpieczeństwa ... Ale nic to, poradzę sobie, nie będzie nikt ze mnie WIELBŁĄDA robił !!!

Przespałyśmy z Królewną pół dnia. Ona tak doskonale wyczuwa, kiedy źle się czuję fizycznie, albo kiedy z uczuciami mi jest podle - i wtedy wciska się ze mnie najmocniej... Dzisiaj, kiedy akurat nie spałam i praktycznie nie byłam w stanie ruszyć się z wyrka (ja od bardzo dawna tak mam, że nerwy w jakiś przedziwny sposób potrafią mnie sparaliżować ), wpatrywałam się w jej kochany, mądry pyszczek i na nowo odkryłam, jaka Busiaczka jest przepiękna
A potem, kiedy już byłam wstana i przysiadłam sobie na kanapie... Licho podlazło do mnie z mrukotem i barankami, Nunka zaczęła zaczepiać mnie łebkiem, Macieja Kota tradycyjnie wpadł w ekstazę objawiącą się wałkowaniem do góry kołami oraz krztuszeniem się od zapamiętałego mruku , któreś tam jeszcze otarło się o nogi...
Na moment poczułam się lepiej, bezpieczniej, pewniej. Czyjaś, kochana, potrzebna...
Cholera jasna, muszę być silna, muszę, a nie potrafię i nie mam sił

Od kilku dni miałam zamiar iść dzisiaj do kina Który to już raz miałam taki zamiar Znów wszystko topi się w beznadziejnym śnie
Nie wierzę, żeby ta nowa terapia i lekarka były w stanie jakkolwiek mi pomóc , chociaż absolutnie nie o to chodzi, żebym miała jakieś zastrzeżenia - nie

[Wielbłądzio]

Jesteśmy.

Na razie tylko hopam, ponieważ jestem w trakcie pisania pewnych bardzo ważnych (taa, chociaż calusieńką tę ważność i `zawiłość` to raczej o kant d. potłuc ) pism , może dam radę zajrzeć jeszcze wieczorem...

Trzymajcie za mnie kciuki zanim zwariuję. I to tym razem (prawie) zupełnie bez związku z kotami

[kalair]

No to trzymamy kciuki mocno Wielbłądku. A do Drani się potul.