» Wto kwi 15, 2008 7:21
Miałem stracha, ale tylko takiego, że mnie będą mniej kochać. A tu kochają jakby więcej. Zabierają do kuchni, wtykają w dziobek smakołyki, i dopiero teraz doceniają, jaki ja jestem grzeczniuteńki. Duży każdego ranka mówi: Cześkowi to ja bym medal za grzeczność dał, bo ta łachudra z Grójca, to... No i odkąd Jożik u nas mieszka - Duży utracił pamięć. Ale to dobrze. Czasem się kłócą z Dużą i ona wtedy wykrzykuje: "A pamiętasz, jak storczyki nam fruwały i spadały w środku nocy na głowę?! Czesio też był nieznośny! "Mojakluseczkakochana" wyrośnie...
I Duży odpowiada wtedy: Nie pamiętam! Czesio zawsze był grzeczny!
Noooo, ja akurat z pełną uczciwością przyznać muszę, że jeszcze nie tak dawno Duży reprezentował odmienne stanowisko... Ale skoro był tak miły i nie pamięta, to świetnie. Wszak Dużych trzeba słuchać, przyjmijmy zatem, że byłem i jestem najgrzeczniejszym kocurkiem, tak grzecznym i miłym, że Duży "się tego na litość boską nie spodziewał"...
Taaaak, więc o czym to myśmy... Aha, już wiem. No więc jedą z zalet posiadania rodzeństwa jest utrata pamięci Dużych. Kochają Cię, doceniają, i bronią, gdy mały bije. Bo - niestety bije. I to w ogóle nie podlega dyskusji. Spytaj najlepiej FILIPKA, tego od Cioci Amyszki. Małe bije i skarży. Drze japkę zanim cokolwiek mu zrobisz, choćbyś miał najczystsze intencje. Ze wszystkim leci do Dużych. Ale potem, z biegiem dni, robi się fajnie. Taki mały uważa, że jesteś duży i mądry. Uczysz go, jak prosić o śniadanko (a co dwa głosy to nie jeden!), huśta się na Twoim ogonie, przytula się do Ciebie i szuka Cię po całym mieszkanku. Zawsze chce przy Tobie być. Woła Cię bardzo głośno w środku nocy, a Ty możesz spokojnie udawać, że nie słyszysz - to takie miłe, jak ktoś Cię szuka i potrzebuje. Samo - jak już kiedyś wspominałem - też uczy Cię wielu bardzo pożytecznych rzeczy, na przykład zabawy w żołnierzy, którą wczoraj opisywaliśmy. No i wreszcie, kiedy Duzi idą zarabiać pieniążek na myszkę i puszeczkę - Ty zostajesz z małym i wcale a wcale się nie nudzisz. Małe już wtedy nie bije i nie skarży, bo wie, że Duzi nie przylecą i jest całkiem spoko. Bawimy się w żołnierzy, walczymy z obrusowymi potworami, sprawdzamy, ile kwiatuszków uda się dosięgnąć (a jak dosięgniemy, to kwiatuszek w nagrodę szybciutko zbiega do nas na dół i można robić łapkami czarne pieczątki). Z braciszkiem fajnie jest. No, ale znając Twoje szczęście, biedaku, dostanie Ci się siostrzyczka! A wtedy to już gruz i kaplica!