Psotusiowy pamiętnik

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro kwi 16, 2008 13:39

MaryLux pisze:No pewnie, Niko :)
Psot

dziękuje

Paulaaa

 
Posty: 8777
Od: Wto lis 06, 2007 21:48
Lokalizacja: Namysłów

Post » Śro kwi 16, 2008 13:41

Niko, to powiedz, kiedy będziesz u nas :)
Psot

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro kwi 16, 2008 13:42

Ufffff 8O bo już sie przestraszyłam :lol:

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Śro kwi 16, 2008 13:45

Ciociu, ja się tylko zdziwiłem, że potrafiłem takie coś napisać :)
Psot

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro kwi 16, 2008 13:56

MaryLux pisze:Ciociu, ja się tylko zdziwiłem, że potrafiłem takie coś napisać :)
Psot


ale jajki :lol:

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Śro kwi 16, 2008 13:59

MaryLux pisze:Niko, to powiedz, kiedy będziesz u nas :)
Psot

Moze w wakacje jak Duża nie bedzie miała szkoły :oops: :wink:

Paulaaa

 
Posty: 8777
Od: Wto lis 06, 2007 21:48
Lokalizacja: Namysłów

Post » Śro kwi 23, 2008 6:36

Po mojej dłuższej nieobecności znowu ruszamy z opowieściami Psotusia :D
Czytajcie Cioteczki Kochane :D

Psotek
Pigułka była bardzo przejęta tym swoim snem. Starałem się ją uspokoić. Ale przyznam szczerze, że ja byłem trochę przestraszony, bo mnie też przyśniło się coś podobnego. Tylko że w moim śnie Mama mi jeszcze powiedziała, żebym dobrze opiekował się Pigunią, bo jeszcze wiele lat oboje przeżyjemy z naszą Pańcią. I dobrze, że Pańcia wróciła do domu kilka minut przed tym, zanim zacząłem wpadać w histerię.
Natychmiast po przyjściu Pańcia pokazała mi prezent, który dostała od rodziców. To był nowy album na zdjęcia. Jak fajnie! Pańcia będzie miała w co wkładać nasze zdjęcia!
Potem Pańcia dała nam kolację i podzieliła się z nami opłatkiem. Podobno ludzie w czasie wieczerzy dzielą się ze sobą tym opłatkiem i składają sobie różne dobre życzenia. Tylko ciekawe, czy zawsze te życzenia są szczere. Ja to bym wolał, żeby raczej mi ktoś żadnych życzeń nie składał niż udawał życzliwość. No ale my we troje na pewno życzyliśmy sobie dobrze, więc spokojnie mogliśmy się podzielić tym opłatkiem.
Podobno jest taki zwyczaj, że jak ludzie mieszkają ze zwierzętami, to po wieczerzy dają im wszystkim opłatek. I podobno o północy zwierzęta czasem mówią ludzkim głosem. Tylko nie rozumiem, po co my byśmy to mieli robić. Przecież cały czas mówiliśmy naszym własnym głosem, a z Pańcią się porozumiewaliśmy zupełnie bez problemu...
Pigułka
Dzięki Pańci zupełnie zapomniałam o moim strachu. Zjedliśmy kolację i podzieliliśmy się opłatkiem. A na koniec Pańcia powiedziała, żebyśmy razem poszli pod choinkę i pośpiewali kolędy. No i tak zrobiliśmy. Ale po chwili zauważyłam, że pod tą choinką leżą dwie ślicznie zapakowane paczuszki. To były prezenty dla mnie i Psotka. Oboje dostaliśmy śliczne piłeczki z ogonkami i wąsami. To były takie śmieszne karykatury myszy. Moja była zielona, a Psotka – czerwona. I trochę się nimi pobawiliśmy, a Pańcia z nami. Szkoda tylko, że my nie przygotowaliśmy żadnego prezentu dla niej... No ale Pańcia powiedziała, że najpiękniejszym prezentem dla niej jest sama nasza obecność i że się wszyscy tak świetnie dogadujemy.
Psotek
Kiedy już było późno i wszyscy razem byliśmy w łóżku, za oknami usłyszeliśmy dziwne dźwięki. To podobno były dzwony z kościoła. Zdziwiłem się trochę, bo nigdy ich jeszcze nie słyszałem o tej porze i tak głośno. Zwykle dzwoniły w dzień. Pańcia mi mówiła, że to dzwonienie oznacza, że niedługo się zacznie msza. Ale dziwnie! Przecież zwykle msze są w dzień, a nie w środku nocy!
Pańcia mi wytłumaczyła, że raz w roku w każdym kościele jest msza o północy, właśnie na początek urodzin Pana Jezusa. Pańcia podobno dawniej na te msze chodziła, ale ostatnio już nie, bo w kościele były wtedy takie tłumy ludzi, że nie było prawie miejsca, żeby stanąć, a o miejscu do siedzenia to nie było co i marzyć. A Pańcia nie dałaby rady stać w tym tłumie przez prawie dwie godziny. Nawet ją chyba rozumiałem.
Jak Pańcia się już położyła i zgasiła światło, to oboje z Pigunią przytuliliśmy się do niej i powiedzieliśmy jej: „dobranoc, kochana Pańciu” – i wszyscy troje smacznie zasnęliśmy.
Pigułka
Przez sen poczułam, że na dworze dzieje się coś niezwykłego. Zaczęłam się wiercić niespokojnie, bo wiedziałam, że to coś zupełnie niespotykanego. Jednak byłam pewna, że nic złego nam nie grozi w naszym domku. A poza tym to było coś niezwykłego, ale chyba miłego.
W końcu otworzyłam jedno oko, bo wydawało mi się, że jak na środek nocy jest jakoś niezwykle jasno. I okazało się, że na nocnym niebie wisiały prawie białe chmury, z których na ziemię leciał śnieg. I trochę tego śniegu leżało na naszych oknach i na dachach sąsiednich domów. No i dlatego było tak jasno. Chmury były przecież prawie białe, a śnieg był też czyściutki i zupełnie biały. Wreszcie zrozumiałam, dlaczego Pańcia mówiła, że niektóre rzeczy są śnieżno-białe. To była najbielsza biel, jaką można było sobie wyobrazić. I tylko śnieg mógł być aż tak zupełnie biały.
Psotek
Ja też to poczułem. I obudziłem się, bo to przecież było zupełnie niezwykłe. A potem zaczęliśmy oboje razem budzić Pańcię, żeby ona też mogła zobaczyć śnieg. To przecież było takie ciekawe!
Tymczasem te płatki leciały dalej z nieba i układały się na naszych skośnych oknach jeden obok drugiego, a czasem jeden na drugim. I dzięki nim w naszej sypialni było trochę jaśniej, bo te płatki oddzielały nas od ciemności nocy. A na balkonie część płatków ułożyła się na podłodze, a część zrobiła piękną górkę na szczycie balustrady. I ta górka błyszczała!
Kiedy już Pańcia się wreszcie obudziła, to nam wytłumaczyła, że w tym śniegu na balkonie odbija się światło księżyca, więc to błyszczy trochę jak srebrny pierścionek Pańci, a jeszcze bardziej jak oczko tego pierścionka, które zostało zrobione ze ślicznego, przezroczystego kamienia – cyrkonii. A znów w dzień śnieg odbija światło słońca i dlatego błyszczy jak złoto. Jak fajnie! Błyszczy tak samo, a nie trzeba za to płacić. I dlatego każdy człowiek (czy kot) może się napatrzeć na ten śnieg, a nie musi za niego płacić!
Rano po śniadaniu wyszedłem z Pańcią na balkon, żeby dokładniej wybadać ten śnieg. Wyglądał pięknie, pachniał też niebrzydko, ale miał sporą wadę – był ZIIIMNYYY! No więc wyrwałem się Pańci z rąk i pognałem do pokoju, bo tam było przynajmniej trochę cieplej.
Pigułka
Bardzo mi się podobał śnieg, kiedy oglądałam go z okna. Ale dobrze, że nie strzeliło mi do łebka, żeby go własnołapnie wybadać. Pamiętałam przecież, że poprzedni śnieg (ten sprzed dwóch czy trzech tygodni) się roztopił, bo mu było za ciepło, choć dla każdego normalnego kota (i człowieka chyba też) było już dość zimno. To po co miałam sprawdzać, co się dzieje na dworze, skoro już wiedziałam, że było na pewno straszliwie zimno?
Psotek
W dzień urodzin Pana Jezusa Pańcia poszła do kościoła na własnych łapkach, choć zwykle tam jeździła. Ale tego dnia autobusy i tramwaje prawie nie jeździły – było wiadomo, że nie jeździ co drugi autobus i co trzeci tramwaj w porównaniu ze zwykłą niedzielą. No i nie było sensu, żeby Pańcia marzła na przystanku nie wiadomo jak długo. To już lepiej było pójść tam spacerkiem, tym bardziej, że jak człowiek (czy kot) się rusza, to mu jest cieplej niż wtedy, kiedy stoi.
Nawet w zwykłą niedzielę autobusy i tramwaje jeździły przecież rzadziej niż w inne dni, żeby przynajmniej niektórzy panowie kierowcy mogli pobyć w domach z rodzinami. I tylko niektórzy z nich musieli pracować, żeby inni ludzie mogli odwiedzać swoich znajomych czy krewnych, jeśli tego naprawdę chcieli, a nie mogli dojść tam na własnych łapkach, a nie mieli samochodów.
Dlatego niektórzy pracowali nawet w urodziny Pana Jezusa, choć może woleliby zostać w domach z rodzinami. Podobnie było też następnego dnia. Jeździło bardzo mało autobusów, więc jak ktoś mógł iść na własnych łapkach do swojego celu, to szedł, a jak nie mógł, to sprawdzał dokładnie, kiedy pojedzie jego autobus, żeby nie czekać na przystanku przez godzinę.
CDN. :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Śro kwi 23, 2008 7:02

:love: :love: :love:

kothka

 
Posty: 11588
Od: Wto lis 09, 2004 12:50
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw kwi 24, 2008 6:38

8O Cioteczki coś wymiotło
Czytamy Ciocie czytamy,sie nie ociągamy :D

Pigułka
Tego drugiego dnia Świąt Pańcia nas uprzedziła, że po obiedzie wybiera się do koleżanki, więc nie wróci tak szybko jak zwykle. I włożyła do torebki świeczkę i aniołka. To miały być prezenty dla tej koleżanki i jej mamy. A poza tym jak zwykle wzięła ze sobą aparat fotograficzny, żeby zrobić trochę zdjęć, bo ta koleżanka podobno mieszkała koło pięknego parku.
Psotek
Po powrocie od tej koleżanki Pańcia pachniała jakoś inaczej niż zwykle. To chyba zapach tego całego parku przyczepił jej się do ubrania i skóry. Nawet mi się ten zapach podobał.
A poza tym ta koleżanka dała Pańci prezenty. Sama Pańcia dostała od niej piękny srebrny pierścionek z żółtym kamykiem, który nazywał się bursztyn. Pańcia zawsze lubiła bursztyny, bo one miały piękny, cieplutki kolor dobrego miodu.
Poza tym ta pani dała też prezenty dla nas – śliczne granatowe miseczki na jedzonko. Skąd ona wiedziała, że my marzymy o takich właśnie miseczkach? Inna rzecz, że wolałbym dostać miseczki pełne pysznego jedzonka. Ale skąd ta pani mogłaby to wiedzieć, jakie my lubimy jedzonko? Ale na szczęście mieliśmy Pańcię, która umyła miseczki i czym prędzej nałożyła na nie nasze ulubione danie.
A potem się dowiedziałem, że to jedzonko z puszki to też był prezent od tej pani. Tylko że ona tego amciu nie wyłożyła na miseczki, żeby Pańci było łatwiej to przewieźć do domku. Jak fajnie, że o tym pomyślała! Naprawdę już ją lubiłem, choć jeszcze jej nie spotkałem. I powiedziałem Pańci, żeby jak najszybciej ją do nas zaprosiła, żebym mógł jej osobiście podziękować za prezenty.
Pigułka
Następnego dnia znów zdarzyło się coś ciekawego. Przyszedł do nas ksiądz. Już go wcześniej poznałam, bo kilka razy odwiedzał Pańcię. Nawet go lubiłam, bo on zawsze był dla nas grzeczny i umiał nas drapać za uszami. I mówił, że kiedyś mieszkał z psem, tylko że ten pies umarł, bo był strasznie chory i już nikt nie umiał go wyleczyć. Zawsze rozmawiali z Pańcią o różnych sprawach, czasem na poważnie, a czasem sobie żartowali. Na jego wizyty Pańcia zawsze przygotowywała różne dobre rzeczy do zjedzenia, bo wiedziała, że on nie zawsze miał czas, żeby zjeść normalne posiłki. I zwykle był głodny. Nawet ja z przyjemnością patrzyłam, jak mu się uszy trzęsły w czasie jedzenia. Bo to znaczyło, że mu to jedzenie smakowało.
To fajnie, że on też doceniał to, co mu Pańcia dawała, nie tylko my. I jemu też to smakowało. Byłam naprawdę dumna z Pańci, że tak dobrze karmi i nas, i ludzi. Widocznie miała do tego duże zdolności. Jak to miło mieszkać z Pańcią, z której można być dumnym!
Psotek
Tym razem ten ksiądz przyszedł do nas wystrojony jak jeszcze nigdy dotąd, od kiedy go znałem. Oprócz sutanny miał na sobie jeszcze białe ubranko, które nazywało się alba i biały, wyszywany w winogrona, pas – stułę. Te wyszycia były kolorowe i śliczne. Pańcia mi powiedziała, że takie wyszywanie to strasznie żmudna praca. Więc pewnie ta stuła kosztowała okropnie dużo pieniążków. Ale ile by nie kosztowała, to warto było zapłacić za taką piękną rzecz.
Na początku tej wizyty Pańcia zapaliła świeczkę i oboje przez chwilę się modlili. Potem ksiądz wyjął kropidło i zaczął nim machać, aż poleciała z niego woda. To się nazywało święcenie. I najpierw pokropił Pańcię i nas – i nasze łóżeczka, żeby się nam w nich dobrze spało. Potem poświęcił też kuchnię, żeby Pańcia nikogo nie otruła jedzonkiem, które tam przygotowuje. A potem pokropił jeszcze całą resztę mieszkania, żeby w nim wszyscy czuli się dobrze. No i wreszcie zdjął z siebie tę stułę i schował do torby wszystkie rzeczy, które mu były potrzebne do święcenia. Pańcia wtedy podała na stół jedzonko – i reszta wizyty przebiegła zupełnie normalnie.
Jak fajnie, że z tym księdzem można porozmawiać jak z człowiekiem! Podobno każdy ksiądz to człowiek, taki sam jak każdy inny, tylko że nie każdy o tym pamięta. I podobno niektórzy księża zadzierają nosy. Poza tym są tacy ludzie, którzy uważają, że ksiądz to (prawie) bóstwo, więc nie wolno krytykować jego zachowania (nawet jeśli jest naprawdę złe), bo to grzech. Nie wiedziałem wtedy, co to jest grzech, ale na pewno ci ludzie nie uważali księży za zwykłych ludzi, tylko za bóstwa.
Nasza Pańcia uważała, że każdego księdza należy traktować po prostu jak człowieka – takiego samego jak wszyscy inni. I co mądrzejszym księżom podobało się to. Pańcia uważała, że tylko nimi warto się przejmować. A jak któryś ma ciasną głowę, to należało mu tylko współczuć, tak samo jak innym ludziom, którzy mieli ciasne głowy. I ci mądrzy księża też szanowali wszystkich ludzi. I tylko czasami śmiali się z tego, że ich niektórzy traktują jak bóstwa i się im podlizują.
My też zresztą uważaliśmy, że takie podlizywanie się jest głupie i śmieszne. Bo szanować to trzeba każde stworzenie, ale cześć należy się tylko temu Panu Bogu, o Którym mówiła nam Pańcia, bo to On stworzył wszystko i wszystkich, także koty i ich ludzi. I tak robił, żeby jak najwięcej kotów spotykało swoich ludzi, którzy się nimi potem opiekują i dają im pyszne jedzonko.
Pigułka
Po tej wizycie księdza dni się zrobiły ciupinkę dłuższe. A może już i wcześniej codziennie przybywało po kilka minut światła, tylko ja tego nie zauważałam. Teraz, kiedy Pańcia miała wolne, pilnie obserwowaliśmy, o ile dzień jest dłuższy od najkrótszego dnia w roku.
No i wreszcie przyszedł dzień, w którym rok miał się skończyć. I w dodatku to był piątek, więc jakby koniec tygodnia pracy Pańci. Zastanawiałam się tylko, czy koniec roku to nie koniec świata i czy będzie coś dalej. Ale Pańcia mi wytłumaczyła, że to nic strasznego, po prostu wyrzucimy stary kalendarz, a na jego miejsce powiesimy nowy. I że o północy zacznie się nowy rok. A w tym nowym roku jeszcze nic złego ani niemiłego nas nie spotkało. I czeka nas całe mnóstwo miłych niespodzianek i przygód, tak samo jak w tym roku, który się za kilka godzin skończy.
Wieczorem Pańcia poszła do kościoła, żeby podziękować Panu Bogu za wszystko, co ją spotkało w ciągu całego roku. I powiedziała, że najważniejsze dla niej było to, że się spotkaliśmy i zamieszkaliśmy razem, bo wiedziała, że ma do kogo wracać do domu po pracy. Bo przedtem było jej niemiło wracać do domu, w którym nikt na nią nie czekał i jej nie kochał. No i wracała po prostu do pustych ścian. I jeszcze chciała prosić Boga, żeby zawsze mogła sama zarobić uczciwie tyle pieniążków, żeby starczyło na wszystko, co jest nam potrzebne do życia, także na przyjemności.
Psotek
Pańcia mówiła, że chce sama zarobić pieniążki dla nas i że to wstyd żebrać. No i dlatego dużo pracowała. Ale jak kończyła pracę, to wracała do domu i zajmowała się nami, odpoczynkiem i domem, a nawet przez minutę nie myślała o pracy. Uważała, że praca jest pracą i trzeba ją wykonać najlepiej jak się da, ale potem każdy ma czas na odpoczynek – i ten czas trzeba wykorzystać właśnie po to, żeby odpocząć, a nie pracować lub myśleć o pracy. W końcu nie można dobrze odpocząć, jak się nie ma wcale czasu wolnego – lub się go nawet ma, ale się go wykorzystuje na coś innego niż wypoczynek.
Pańcia uważała to nawet za chorobę, że niektórzy nie umieją zupełnie odpoczywać. Na przykład jej szefowa rzadko brała choć tydzień wakacji, a jeśli nawet brała, to się pojawiała w pracy choć dwa razy w tygodniu. A jak ją kiedyś matka wywiozła na dwa tygodnie do Francji czy innej Grecji, to podobno telefonowała codziennie i pytała, co się dzieje w pracy. Chyba chora jakaś? No ale wtedy przynajmniej wyjechała.
Wydziwiałem, że dzwoni tak często. Jakże jej wtedy nie doceniałem! Teraz, z perspektywy lat, widzę, że dla niej wyczynem był sam fakt wyjazdu. Zdarzyło się to po raz pierwszy i ostatni w czasie, kiedy o niej słyszałem, że w ogóle gdzieś wyjechała. Później się okazało, że ona niezbyt lubi podróże. Co prawda nie rozumiem tych jej upodobań, ale je akceptuję. No ale mogłaby na przykład posprzątać swoje mieszkanie lub wypielić ogródek, jeśli go ma, a nie ciągle tkwić tylko w pracy.
Nasza Pańcia też przecież lubiła swoją pracę, ale oprócz tego pomagała w nauce różnym dzieciom, opiekowała się nami, jeździła na wycieczki i robiła jeszcze wiele innych rzeczy. A też nie lubiła wyjeżdżać z miasta na więcej niż kilka godzin naraz.
Pigułka
Wreszcie Pańcia wróciła z kościoła. I powiedziała, że to była jej ostatnia msza w tym roku. No i dała nam kolację. I zapowiedziała, że już w tym roku więcej jedzonka nie dostaniemy. A potem poszła do swoich rodziców na kolację, choć było już strasznie późno i ciemno. I na dokładkę powiedziała, że wróci dopiero w następnym roku. To brzmiało trochę przerażająco, ale przecież wiedzieliśmy już, że tak naprawdę to do końca roku brakowało tylko kilku godzin. A Pańcia miała wrócić do domu w godzinę po zakończeniu starego roku i rozpoczęciu nowego. Więc nie było tak znowu źle.
Psotek
Nie wiedziałem, jak poznam, że już się zaczyna nowy rok, bo przecież nigdy jeszcze czegoś takiego nie przeżywałem. Ale to się okazało proste. W pewnym momencie dookoła zrobiło się strasznie głośno, a na niebie zaczęły się co chwilę pojawiać różnokolorowe gwiazdy i smoki, a bliżej ziemi też ciągle coś gwizdało i wybuchało. A jak się skończyła ta kanonada, to do domu przyszła Pańcia i powiedziała, że te hałasy i światła to było właśnie powitanie nowego roku. Było naprawdę huczne – nie da się ukryć, że świateł i huku to naprawdę nie brakowało. No i poszliśmy spać, a na okna zaczął padać śnieg, błyszczący i czysty, bo to był pierwszy śnieg, który spadł na nasze okna w tym roku.
Pigułka
Byłam ciekawa, czym ten nowy rok miał się różnić od poprzedniego. No ale przynajmniej jego pierwszy dzień niczym się nie różnił od tych, które już przeżyliśmy w starym roku. No to o co był ten cały szum i huk zeszłej nocy? Pewnie ludzie muszą sobie wymyślać różne preteksty do zabaw i dlatego wykombinowali ten cały nowy rok...
Psotek
Pańcia nam wytłumaczyła, po co został wymyślony nowy rok. Każdy człowiek, który chodzi do pracy, ma prawo co roku dostać ileś tam dni wakacji, za które dostaje pieniążki. I prawo do tych nowych wakacji każdy dostawał w Nowy Rok. I wszyscy się cieszyli, że znów mogą wziąć wakacje, kiedy im się spodoba. To mi nawet trafiło do przekonania.
CDN :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Czw kwi 24, 2008 11:33

Ciociu, dziękuję :) :dance: :dance:
Ale trochę mi smutno, że nikt nie czyta. Ogłaszam strjk okupacyjny na wersalce.
Psot

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw kwi 24, 2008 12:33

MaryLux pisze:Ciociu, dziękuję :) :dance: :dance:
Ale trochę mi smutno, że nikt nie czyta. Ogłaszam strjk okupacyjny na wersalce.
Psot


Mnie też smutno z tego powodu :(
szybko starałam sie dojść do zdrowka a Cioteczki to mają w kuperkach :roll:

Czytać Ciotuchny bo rok niec nie wkleimy :twisted:

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Czw kwi 24, 2008 12:37

:placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz:
Psot

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw kwi 24, 2008 13:12

Obiecujemy przeczytać ale wieczorkiem bo teraz na dziłke idziemy :lol:

Paulaaa

 
Posty: 8777
Od: Wto lis 06, 2007 21:48
Lokalizacja: Namysłów

Post » Czw kwi 24, 2008 13:13

Obrazek

Cioteczki prosze bo nam Psotuś wątek zaleje łzami :(

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Czw kwi 24, 2008 13:43

ja już skończyłam :wink:
Psotus,Pigułka slicznie piszecie :D
kociama-napisz juszcze kawałeczek :oops:

Paulaaa

 
Posty: 8777
Od: Wto lis 06, 2007 21:48
Lokalizacja: Namysłów

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Nul, pibon i 78 gości