Nie wiem od czego to.
Ale wygląda na to, że Fiod zaraził się od Maurycka.
W czwartek rano Fiodor wyglądał bardzo słabo.Ten pełen energii kot leżał jak szmatka więc zostało postanowione, że po południu idzie do weta.
Ale zrobił mi psikusa. Po powrocie z pracy od razu poleciałam po transporter i już miałam go pakować, a on cały w skowronkach witał mnie i domagał się jedzenia. Zero złego samopoczucia.
Więc z weta zrezygnowałam.
Ale wymiotował jeszcze w sobotę i niedzielę. Jednak to już było zupełnie co innego - szybki zwrot i od razu leciał do szafki z żarciem i wmawiał mi, że jest umierający z głodu. Ma apetyt, bawi się, tłucze Maurycka więc na razie się nie martwię.
U Maurcyego wszystko w porządku

.
morelowa pisze:Wiecie, że na Maurycego mówimy w domu Ryszarda i Mauryśka? Tak, tak, w formie żeńskiej
A czemuż to tak?
Bo wygląda i zachowuje sie jak rozkapryszona panienka
