Jeny, dopiero na trzeciej No ale se sikniem i przycupniem w kolejnej częsci A moje sie uspokoiły wreszcie. Mili przestała się drzeć i wołać o otwarcie okna, a Amy siedzi na kolanach i przysypia. Bo plątała się całe rano pod nogami
Wróciłam ze schronu, zawiozłam żwir i transporterek, ucieszyli się. Pytałam, czy mogę jeszcze jakoś pomóc, wyprowadzić piesa na spacer, ale tylko wolontariusze mogą... Płakałam przez całą drogę, tylko biednych zwierzątek tam jest, jeden piesu podbiegł do nas i tak się łasił, tak chciał do ludzi Jak na magisterce nie będzie dużo zajęć to w soboty będę tam jeździć, jak Kuba. I postaram się nie wypłakać sobie oczu
Perełeczka zbiła doniczkę w kuchni, mam nadzieję że Kaśka nie będzie zła...
No myślę że po jakimś czasie umysł się przestawia na radość z każdego nowego domku, ale ja zawsze płakam bardzo bo tak bym chciała im pomóc... a tak niewiele mogę
Ja też bym nie dała rady wejść. Wystarczy mi jedna wizyta jak braliśmy naszą suczkę Nelly. Widziałam te psy pozamykane w kojcach i myślałam, że się zapłaczę na śmierć.
Schroniska to nie dla mnie. Nie dałabym rady. Za emocjonalnie podchodzę, cały miesiąc miałabym przed oczyma te smutne mordki z błagalnym wzrokiem "weź mnie"