Witaj!
Po kolei:
Koty chodzą cały dzień - od świtu do zmierzchu, na noc idą do domu. Czasem, głównie gdy jest ciepło i są goście, pozwalam im łazić po ciemku, bo gdy co chwilę ktoś wchodzi i wychodzi, zatrzaskiwanie drzwi tarasowych nic by nie dało - i tak któryś by wylazł. Wtedy jednak siedzę z latarką ledową i szukam co jakiś czas oczu

.
Same nie wychodzą poza teren działki. Dół ogrodzenia jest zabezpieczony, a górą przez siatkę nie próbują wychodzić. Mam teorię, że ze względu na siatkę na balkonie, która sięga sufitu, koty myślą, że górą nie da się przejść.
Czasem któryś wyjdzie dołem bramy przez moje gapiostwo

, ale po pierwsze znają teren, bo chodzimy czasem na spacery, po drugie nie idą daleko. Ostatnim razem Rudzina po prostu wyszła i siadła na drodze za płotem, a Sybirek podniósł wrzask i go przywoływał z powrotem

.
Wioliera połączona z domem ze względu na układ terenu i domu na działce nie wchodzi w grę, a taka luzem dalej od domu, gdzie trzeba zanosić koty, wg mnie nie ma sensu.
Z tubylcami nie ma kłopotów. Jest ich mało i są dość daleko. Raz przyszedł skądś kocur i moje urządziły polowanie z nagonką. Więcej go nie widziałam. Teraz drogą wzdłuż siatki przechodzi czasem tylko jedna kotka z gospodarstwa. Poprzednio potrafiła się stawiać do trzy razy większych kotów

, ale odkąd jest wykastrowana ma je w nosie i tylko się obserwują wzajemnie. Dokarmiamy ją z sąsiadką, ale na działce sąsiadki, żeby nie wchodziła do mnie, bo po co zadrażniać kocie stosunki.