Hej, wybaczcie, że tak długo się nie odzywałam - przed świętami mam straszne zamieszanie

U nas wszystko w porządku. Dzisiaj zrobiłam pierwszą mieszankę w większej ilości, na dwa tygodnie. Wkurzałam się strasznie, bo czego bym nie wrzuciła do kalkulatora, świeciło mi na czerwono jak nie białko, to tłuszcz... W tej złości wciepałam więc kurczakowego cycka i tłusty wołowy mostek - i wyszło idealnie

I mój kochany TŻ pomagał mi ciachać mięso i serduszka i użyczył mi swojego drogocennego młynka do kawy (zeszłoroczny prezent ode mnie) do zmielenia skorupek <3 część mięsa zmieliłam z wątróbką, dodałam 3 żółtka (bo nie mam jeszcze suplementów i tylko dzięki nim jakoś się to kupy w kalkulatorze trzymało), trochę soli, wodę. Tylko zapomniałam dodać żołądków

Mieszanka wygląda... przeobrzydliwie

Mostek jest strasznie tłusty i niepotrzebnie wrzuciłam kawałek do zmielenia. Ten tłuszcz się tak... zmaślił... Do tego te 3 żółtka... Bleeee. Cóż, mam nadzieję, że mimo niemożliwie odpychającego wyglądu mieszanka zostanie zaakceptowana przez Lunę. Na mięsko i podroby wydałam 20zł, więc tragedii nie ma, najwyżej zjedzą ją bezdomniaczki

I zamówiłam za kilka zł na Allegro 100 woreczków strunowych, żeby w nich przechowywać mieszankę. Całkiem to wygodne.
W ogóle niesamowicie ciepło na sercu mi się zrobiło, jak ostatnio szłam na przystanek na uczelnię, a po drodze zobaczyłam pod murkiem dwa duże, plastikowe pojemniki - jeden z wodą, a drugi z suchą kocią karmą

super, że ktoś myśli o tych kotkach! Jak będę tam następnym razem przechodziła, to też coś od siebie dosypię.
Ufff, to teraz lecę do Was trochę ponadrabiać

Miłego wieczoru!