Jestem po rozmowie, dostałam szeroki wykład na temat struktury guza Puniowego, ale wszystkiego tu nie opiszę bo niestety dużo fachowych, medycznych pojęć i ja nie wszystko zapamiętałam
W guzach zwłaszcza płaskonabłonkowych (dłuższą nazwę podał ale nie pamiętam) pojawiają się ogniska martwicy (tak się dzieje i nie ma na to wpływu), do martwicy w guzie dochodzi wtedy gdy guz bardzo szybko wzrasta, taki guz nie jest w stanie ''odżywić się" prawidłowo czyli proporcjonalnie do tempa swojego wzrostu. W związku z tym część tego guza obumiera. Tworzą się przetoki i z nich wypływa ropa po kropelce tak jak u Puni. Kurcze mało zapamiętałam a weterynarz bardzo cierpliwie mi tłumaczył.
Uspakajał mnie, że naprawdę robi wszystko aby Puni nie zaszkodzić, gdyby mógł zrobić coś więcej to na pewno by zrobił.
Punia nie jest w konfortowej sytuacji ze względu na usytuowanie guza, on jej rozpycha klatkę piersiową.
Punia mogła dostać tylko środki, które minimalnie ingerują w jej osłabiony organizm.
Potem jeszcze mówił, że są środki, które w jakimś procencie hamują rozrastanie się guza u innych zwierząt ale u kotów przeciwnie albo zupełnie nic nie dają (jedynie osłabiają kota zamiast guza) a czasami wręcz powodują spustoszenie.
Punia w tej chwili nie może przyjąć w jakiejkolwiek formie silnego antybiotyku a na pewno nic co zawiera steryd.
Gdyby to nie był guz (zwłaszcza taki), a np. byłby to ropień, cysta, torbiel i coś tam jeszcze

to można nacinać, wyciskać przepłukiwać.
Kurcze no nie zapamiętałam wszystkiego ale ogólnie bardzo spokojnie i wiarygodnie mnie uspokajał i wyraził zrozumienie, że się martwię i dzwonię.
Pixie wiem, że chcesz dobrze i bardzo Ci dziękuję i zawsze będę Ci wdzięczna za sugestie bo przynajmniej wiem o co pytać weta, ale też muszę wierzyć wetowi, który jest chirurgiem zajmuje się onkologią i najważniejsze zna Punie i jej guza. Sama mam wątpliwości dlatego cieszę się, że mogę ze wszystkim do weta od Puni dzwonić.