TPR pisze:ta pani tu była są schody do 2 mieszkania przy tych schodkach jest dobudówka tam siedział kot zazwyczaj . w nocy kot leżał na pół piętrze. Naprawdę panie nie rozumieją co pisze? nie byłyście na miejscu czy co ?? JEZU LUDZIE ZABIJCIE MNIE ŻE PRóBOWAŁEM dzwonić i szukać służb które mogą mu pomuc. chyba zle numery wybrałem mogłem dzwonić do hycla było by szybciej.
I o to właśnie podejście tu chodzi. Co z oczu to z serca. Toz, fundacja, wolontariusze itp. SŁUŻBY. Nie, proszę Pana - Pan, ja, Pana sąsiedzi, rodzina, przechodnie, jesteśmy tak samo odpowiedzialni za śmierć tego kota, szczególnie wtedy kiedy można było jej wcześniej zapobiec. I dopóki ludzie nie zrozumieją tego, że są sami odpowiedzialni za zwierzęta dopóty one będą umierać na naszych oczach. Takie (jak to pan nazywa) "służby" to jest właśnie garstka tych ludzi którzy to zrozumieli i się zrzeszyli. Nic innego. Jest ich za mało w porównaniu z tymi którzy zwierzęta krzywdzą i za mało w porównaniu z tymi którzy myślą że to nie oni są odpowiedzialni za zwierzęta, że od tego są służby. Proszę sobie uświadomić że te służby to dokładnie tacy sami ludzie jak Pan. Czym oni się różnią od Pana że to na nich ceduje się odpowiedzialność za konkretne ratowanie zwierząt. Dlaczego odpowiedzialność ludzi którzy nie działają w "służbach" ma się ograniczać do wykonania telefonu? Czym sumienie i poczucie odpowiedzialności społecznej "niezrzeszonych" różni się od tych których nazywa Pan "służbami"? Chodzi o to aby zabrać z oczu umierającego i brzydko wyglądającego zwierzaka? Wtedy się lepiej poczujemy, bo nie będzie on umierał na naszych kolanach tylko kogoś innego? Dlaczego w ogóle do tego doszło że kot umierał - zadał Pan sam sobie to pytanie? Próbował Pan sam tego dociec? Dopóki Pan (i inni ludzie) sam nie poczuje potrzeby zadawania sobie takich pytań to zwierzęta będą umierać na naszych oczach. To, że Pan tego nie będzie widział wcale nie oznacza że tego nie będzie i nie ma (to trochę tak jak z ludźmi chorymi np. na raka - nie dostrzega się ich dopóki ktoś bliski nie zachoruje ale to nie znaczy że oni nie istnieją). Trudne rzeczy same się nie rozwiążą, potrzeba do tego nie tylko służb ale świadomego i odpowiedzialnego społeczeństwa - dopiero ta siła jest w stanie cokolwiek zmienić. Pan jest reprezentantem tego społeczeństwa i sposobu jego myślenia: "scedujmy odpowiedzialność na służby". Tak nie rozwiąże się tego problemu.