Dziewczyny ja mam ostatnio dość spore doły finansowe i ... naprawdę … więc

nie pomogę w leczeniu Moryca.
Póki co muszę sama się wykaraskać, no zresztą same wiecie jak czasem jest.
No ale radą mogę wspomóc. To znaczy jak ja to robię i jak to u mnie działa powiem.
Ja podaję moim kotom ogólnie b.dużo tabletek i to czymś takim :
http://www.karusek.com.pl/produkt.php?prod_id=11267Borysowi sama ja zawsze dam, bo on jest mniej wijący się wężowo i łyka sam jak indor.
Zawijam go w kocyk z główką na wierzchu - no taki bobas, wiecie i siup tableta.
Yoko z racji tego, że jest jak śliska glizda w takich momentach , więc ją trzyma TŻ.
Ja pastylkę w toto ustrojstwo wkładam , toto w dziób z boku głęboko- ale z wyczuciem, bez przesady i szybkim
ruchem pstryk w gardziel.
Potem ja głaskam po gardzieli kota jak indora, TŻ lula energicznie

DOSŁOWNIE lula

, kot z tego
wszystkiego głupieje i łyka.
No u mnie taka metodka.
Przy półpłynnych zawijam oba koty w becik ( znaczy każdego osobno rzecz jasna

) , tak że wystaje główka
tylko z kocysia i podaję strzykawką z boku do pysia,rozpuszczone w żółtku, w saszetkach mokrych, w wodzie itp.
Nigdy mi się nie zadławił żaden kot, podaję zdecydowanie ale płynnym wolniejszym ruchem.
Może to coś pomoże. Dwie osoby są lepsze dla kota chimeryka, aha i TŻ trzyma pod pachy ale zwisającą Yoko, tak żeby nie
miała w nim ( klatka piersiowa itp. ) punktu podparcia do odbicia i szarpania się.
Foch po podaniu tabletek czy płynnego lekarstwa trwa w przypadku moich kotów kilka minut najwyżej.
Ja im zaraz po tym daje jakiś najbardziej ulubiony smakołyk, moje są chytre na to - więc zaraz im foch przechodzi.