Moi Drodzy Forumowi Przyjaciele, od lat, przepraszam za ostatni post, tak wyszło, może nie powinnam tamtego dnia pisać. Ale są takie momenty w życiu...no są....
Źle to zabrzmiało. Wybrzmiało. Poszło.
Dziękuję za wpisy na wątku, za pw (przepraszam, jeżeli nie na wszystkie odpowiedziałam...), za telefony.
Nie chcę się rozpisywać ponownie, jest jak jest. Pasio, Bratu i Mami , wspaniałe nie moje koty, mają się dobrze, są pod moją domową opieką i nigdy, jak długo dam radę, żadna im się krzywda nie stanie.
Ta cudowna trójka jest wirtualnie zaadoptowana przez Panią Małgorzatę z Sandomierza, której bardzo, bardzo dziękuję za stałe wsparcie. Pomaga też w sytuacjach podbramkowych od zawsze "Kocie Życie", Pasiowi Wojtek zabezpiecza oprzyrządowanie cukrzycowe w postaci igieł i pasków do glukometru. I czasem przychodzi przesyłka-niespodzianka z saszetkami od...

????Dziękujemy!
My, Pasio, Bratu i Mami mamy więc co jeść i w co siusiać, mamy na lekarzy gdy trzeba. Wczoraj kupiłam zapas insuliny dla Pasia na 5 miesięcy.
A cały problem polega na tym, o czym pisałam w ostatnim poście.
Nie daję rady ja

. Pięć kotów przy nieocenionej wirtualnej pomocy dla trzech, bez której po prostu bym nie miała za co ich utrzymać, przerosło moje siły, emocje a przede wszystkim zdrowie

.
Dlatego Pasio, Bratu i Mami, gdyby znalazł się dobry, wspólny dom... Ale pewnie taki się nie znajdzie...
Nie wiem co będzie dalej, jest jeszcze bardzo stareńka Czitusia i trzy lata młodsza Cosia. A mi brakuje sił, aby się nimi dobrze opiekować.
Rozsypało mi się wszystko i poskładać się jakoś nie daje, nic tu po wiośnie, bo i tak za chwilę będzie jesień.
Gdyby nie w zeszłym tygodniu pomoc Blue...

Agnieszko, Ty wiesz....tu słów brakuje....
I nie piszę nic, bo marudzenie sensu większego jest pozbawione.
To tak na koniec, że jesteśmy, że mamy się dobrze i szykujemy do spania.
