PHILO - jeszcze wróci !!! A teraz dla forumowych dzieci :)

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw sie 23, 2007 11:31

caty pisze:(...) paskudztwo bełtające się w sosie, którego zapach, zdaniem ekspertów od żywienia kotów, miał przyprawić o szaleństwo przedstawicieli mojego gatunku.


Koty instynktownie wiedzą, co dla nich niedobre! :lol: :lol: :lol:
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719
i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Czw sie 23, 2007 12:12

Biedne ciotki :twisted: Zemsta będzie słodka :wink:


Caty masz pw

YBenni

 
Posty: 1667
Od: Nie maja 20, 2007 22:04

Post » Czw sie 23, 2007 13:13

Benni pisze:Biedne ciotki :twisted: Zemsta będzie słodka :wink:

Kocięta pozbawione obiecanej bajki ruszą do akcji :twisted:

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw sie 23, 2007 19:34

O do licha...Dramatycznie się zrobiło...
Caty, błagam, niech kocięta zemszczą się za Wujka Szyszkę...
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt sie 24, 2007 7:40

Ajajaj, bajki nie ma :(
Mam nadzieję, że to tylko net po tej strasznej, nocnej burzy :(

B-dur

Avatar użytkownika
 
Posty: 3892
Od: Nie paź 02, 2005 11:17
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt sie 24, 2007 7:47

też patrzę, szukam, a tu nic :(

Caty, wszystko u Was w porządku ? w radiu mówili, że na południu koszmarne burze :(
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sie 24, 2007 7:47

Siean pisze:O do licha...Dramatycznie się zrobiło...
Caty, błagam, niech kocięta zemszczą się za Wujka Szyszkę...

Ja też jestem za :roll:
A u nas parno od kilku dni a burzy na lekarstwo

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pt sie 24, 2007 8:02

Uwolnić Philo !



Czas dłużył się niemiłosiernie i zaczynały mi się kleić oczy – gdyby nie fakt, że stryszek starej szopy stał się moim więzieniem, byłoby to całkiem przyjemne miejsce na popołudniową drzemkę...
Wtem...dzwięk, który dobiegł do moich uszu wydał mi się słodszy, niż szuranie miski po podłodze kuchni Dziadka.
Za ścianą basowo szczeknął pies , a szczeknięciu odpowiedziały...
- Wujaszku, jesteś tam ? – dwa bardzo zatroskane głosiki.
Zbliżyłem pysk do szpary w ścianie.
- Jestem – zawołałem.
- To fajnie – powiedział całkiem nietaktownie jeden głosik, na co zaraz poprawił go drugi
- To znaczy dobrze, że jesteś, bo mogłoby cię nie być.
Przypomniałem sobie obrzydliwy zapach wnętrza torby i całkowicie zgodziłem się z drugim głosikiem.
- Dobrze. – Głos psa brzmiał tak poważnie jakby co najmniej zwracał się do mnie lub Dextera, nie zaś do dwójki nieznośnych kociąt. – Przystępujemy do akcji .
- Akcja : UWOLNIĆ PHILO ! – rozległo się za ścianą szopy.
Głosiki ucichły i po piasku delikatnie zaszurały drobne łapki.
- Pamiętajcie, nie patrzcie w dół – nakazał pies i szuranie przeniosło się na ścianę.
- Fajowo – pisnął pierwszy głosik.
- Pamiętasz, jak weszliśmy na drzewo ? – zapytał już nieco wyżej drugi.
- I jak przyjechał ten samochód z drabiną...
- Bo się bałeś zejść...
Skrobanie łapek na chwile ucichło.
- Przestańcie się przegadywać – warknął pies. – Lada chwila mogą wrócić ciotki.
- Ale bo ja się nie bałem, tylko chciałem żeby było jak na tym filmie...
Pomyślałem, że na szczęście Dziadka i Wnuka, za czasów mojego dzieciństwa nie było czegoś takiego jak kino letnie w amfiteatrze...
Coś niedużego pacnęło na podłogę tuż u moich stóp, zamrugało oczkami i wrzasnęło :
- Wujaszek !
Zaraz potem obok wylądowało drugie kocię , aby już na wstępie dość rezolutnie zapytać, czy wymyśliłem już kolejną opowieść na dobranoc.
- Bo my już wymyślili jak stąd wyjść – oświadczyło pierwsze.
Natomiast drugie łobuzersko mrugając do brata wydrapało się na belkę nad drzwiami
i zamarło w bezruchu.
Kiedy na zewnątrz rozległy się kroki ciotek wstrzymałem oddech. Ciotki długo szeleściły gazetą, szczękały nożyczkami, aż na koniec Chudsza dumnie odczytała treść listu.
- „Jeśli drogie jest ci to, co znajduje się w naszych rękach przyjdz o północy na przystań i przynieś ze sobą mapę.”
- Dlaczego nie napisałaś, że chodzi o sierściucha ? – zapytała Grubsza.
- Bo tak się zawsze pisze. TEN, TA, albo TO.
Ciotki jeszcze chwilę wpatrywały się w list
- Masz tą puszkę ? – przypomniało się nagle Chudszej, a Grubsza jęknęła .
- Zapomniałam....
- To wracaj i przy okazji poślij list.
Grubsza z ciotek długą chwile wpatrywała się w kopertę.
- Przecież tego nie przyjmie żadna poczta... – powiedziała, a Chudsza parsknęła z poirytowania.
- Anonimów nie wysyła się pocztą, tylko przez chłopca.
- Dlaczego przez chłopca ? – zapytała Grubsza.
- Bo dziewczynki nie palą papierosów ani nie piją piwa.
- Aha – powiedziała Grubsza zupełnie bez przekonania, wzięła do ręki list i wyszła.
- To znaczy – zawołała oddaliwszy się nieco – że mam temu chłopcu dać na piwo albo na papierosy ?
Chudsza z ciotek chwyciła się za głowę.
- Tak ! Tak ! Tak ! – wrzasnęła i ciężko usiadła na starym, kiwającym się krześle.
Mniejsze z kociąt cichutko przyczołgało się do mnie i szepnęło łaskocząc mnie niemiłosiernie wąsikami w ucho :
- Wujaszku...A to nieprawda...Pan z kotłowni mówił, że jak raz zaprosił do siebie dziewczynki, to wypiły mu całe piwo...i....
Sierść zjeżyła mi się na grzbiecie, ale wiedziałem już, że jakiekolwiek próby wytłumaczenia czegoś kociętom zwykle kończą się czymś zupełnie nieprzewidywalnym szepnąłem tylko „aha...” i powiedziałem, że w takim razie ciotki są absolutnie niedoinformowane.
Poszukiwania chłopca widać nie trwały długo, bo wkrótce obok szopy rozległo się sapanie i przez szparę zobaczyłem jak Grubsza z ciotek wyjmuje z torebki sporej wielkości puszkę z jadowicie zieloną etykietką.
Zaskrzypiały drewniane schodki i drzwi od stryszku uchyliły się.
- Spadamy ! – wrzasnęło kocię i spadło wprost na głowę Grubszej ciotki, która, straciwszy równowagę podcięła nogi Chudszej.
Zawartość puszki, którą miano uraczyć mnie, abym nie zmarł z głodu, rozbryzgnęła się dookoła zalewając oczy Grubszej ciotki.
- Oślepił mnie ! – krzyknęła ciotka. – Ten parszywy futrzak mnie oślepił !
Co prawda byłem bardzo ciekaw jak zawartość puszki działa na inne, niż przewód pokarmowy organy, ale nie było już czasu na jakiekolwiek badania naukowe.
Jak pociski wypadliśmy na zewnątrz i tak szybko, jak tylko pozwalały na to małe łapki kociąt wpadliśmy pomiędzy wysokie trawy porastające wydmę.
Kocięta śmiejąc się triumfalnie stoczyły się po zboczu w dół jak małe piłeczki tam, gdzie czekała już reszta moich przyjaciół.
- A może by tak...- oczy Alex zalśniły jak dwa płomyki.
Rzuciła szybkie spojrzenie Smarkaczowi i ramię w ramię puścili się pędem w kierunku szopy.
Pies cicho prychnął a Dexter zarechotał całkiem otwarcie. A jeśli chodziło o mnie, to wiedziałem, że za chwilę rozlegnie się krzyk :
- Otwórz ! W tej chwili otwieraj ty parszywy futrzaku, bo obedrę cię ze skóry !
- Akurat, po takiej obietnicy....- mruknąłem pod nosem
Alex starannie otrzepała z piasku łapki.
- Mam schowanych parę rybek z kolacji – powiedziała.
Dexterowi zaburczało w brzuchu, a widmo jadowicie zielonej puszki rozprysło się w mej wyobrazni jak mydlana bańka.
Pozostawiwszy daleko za sobą cichnące w oddali krzyki ciotek poszliśmy wolnym, spacerowym krokiem na przystań.
Swoją porcję, bardziej smakowitą niż zazwyczaj zjadłem szybciej niż szybko i pobiegłem do domu, aby pokazać się Dziadkowi.
Na szczęście zdążyłem w samą porę, bo z furtki wychodził właśnie obcy chłopak podrzucając nonszalancko paczkę papierosów.
Podbiegłem do Dziadka z radosnym pomrukiem, a Dziadek schylił się i mocno przytulił mnie do siebie.
- Popatrz tylko – powiedział podtykając mi pod nos kartkę papieru z naklejonymi krzywo literami z gazety. – Od razu pomyślałem o tobie...
„Skądinąd słusznie” mruknąłem, a Dziadek dodał :
- Tak czy siak ten ktoś...a raczej dwa ktosie...otrzyma swoją mapę.
To rzekłszy zaśmiał się diabolicznie i razem poszliśmy do kuchni, gdzie pani Dorota zaparzała aromatyczną kawę.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt sie 24, 2007 8:14

a...burza była, ale poszła dwoma pasami i bokiem...a zaspałam - bo u mnie Blond Tornado...i gadałysmy przekrzykując wichurę do trzeciej w nocy :)
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt sie 24, 2007 8:18

cudo Caty! uwielbiam tą bajusię a kocięty :1luvu:

ewung

 
Posty: 9961
Od: Pon lis 13, 2006 13:04
Lokalizacja: Usa

Post » Pt sie 24, 2007 8:38

Hahaha - mam nadzieję, że to będzie "odpowiednia" mapa :twisted: :twisted:
Mój śmiech dzisiaj jest bardzo diaboliczny - "przez łzy"
Obrazek

graszka-gn

Avatar użytkownika
 
Posty: 3964
Od: Wto maja 29, 2007 19:04

Post » Pt sie 24, 2007 9:17

Dobrze,że Philo już wolny. Kocięta są superinteligentne

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt sie 24, 2007 20:58

Kocięta są GENIALNE :!: :!: :!:
A te ich dialogi... Cud, miód i orzeszki.
- Fajowo – pisnął pierwszy głosik.
- Pamiętasz, jak weszliśmy na drzewo ? – zapytał już nieco wyżej drugi.
- I jak przyjechał ten samochód z drabiną...
- Bo się bałeś zejść...
Skrobanie łapek na chwile ucichło.
- Przestańcie się przegadywać – warknął pies. – Lada chwila mogą wrócić ciotki.
- Ale bo ja się nie bałem, tylko chciałem żeby było jak na tym filmie...

I jeszcze dwie perełki: "dziewczynki", które wypiły całe piwo panu z kotłowni i kolor puszkii.
Swoją drogą, to mam nadzieję, Caty, że przygody Philo ukażą się w formie książkowej. Po takim opisie każdy będzie wiedział, dlaczego pewnych puszek sie kotom po prostu nie kupuje :)
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob sie 25, 2007 5:38

No bo literatura kształcic ma. A kocięty już takie są.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob sie 25, 2007 5:40

Dolce far niente


Rzuciwszy Dziadkowi wymowne spojrzenie z gatunku „ o mnie się nie martw” wybiegłem do ogrodu , wyskoczyłem na mur i skierowałem się na przystań.
Wszyscy siedzieli w starym koszu plażowym rozkoszując się ciepłem i spokojem. Nawet kocięta, widać syte wrażeń, spały rozciągnięte na piasku od czasu do czasu poruszając przez sen łapkami.
Jednak szpitalna kotka, która dobrze znała możliwości swych pociech na wszelki wypadek ułożyła się blokując wyjście na plażę...
Dexter wymościł sobie w piasku wygodny dołek, pies ukrył się w cieniu i tylko Alex i Smarkacz rozmawiali o czymś ściszonym głosem.
- Wszystko w porządku – powiedziałem układając się obok psa.- Dziadek dostał list i obiecał, że tak czy siak dostarczy mapę...
- Może być ciekawie – zamruczał Smarkacz, a Alex zachichotała.
Przez szparę w koszu obserwowałem plażę. Mali chłopcy rozgrzebywali piasek w poszukiwaniu drobnych pieniędzy, ptaszyska unosiły się na falach, a w oddali kołysały się żółte i czerwone boje.
Pomyślałem o spokojnym życiu kociego emeryta i uśmiechnąłem się do siebie.
Ile ciekawych rzeczy wydarzyło się w całkiem niedługim czasie...Jak bardzo odmieniło się moje życie...życie, w którym do niedawna największe urozmaicenie stanowiły wizyty doktora Zygmunta albo nocne powroty Wnuka, który czasami, gdy było zbyt pózno, aby nie budzić Dziadka wchodził do pokoju po gałęziach rozłożystego orzecha, które sięgały aż do ziemi tworząc wygodne schody.
Nagle przyszło mi do głowy, że podobnie musiał myśleć sam Dziadek...
Przypomniałem sobie samotne wieczory, Dziadka w fotelu, pogrążonego w lekturze, robiącego ołówkiem notatki na małych karteczkach, albo pochylonego nad maszyną do pisania. Monotonny stukot klawiszy usypiał mnie i coraz bardziej obojętniałem na zmieniające się za oknem pory roku, a po krótkim biegu dostawałem zadyszki...
Teraz wyglądałem chyba podobnie jak Dziadek – poruszałem się żwawiej, ustąpiła sztywność łap o poranku, sen stał się zdrowy i głęboki...
Pomyślałem sobie, że obecność pani Doroty i Dextera sprawiła, że dom znowu wypełnił się życiem.
A kiedy spoglądałem ukradkiem na Dziadka gładzącego dłoń pani Doroty przed moimi oczyma otwierała się aksamitna ciemność stodoły wypełnionej wonią siana...
Tak, tak, wspomnienia przeszłości i dzień dzisiejszy, o którym naprawdę nie było wiadomo, co przyniesie sprawiały, że krew zaczynała żywiej krążyć w żyłach...
Mając pod brzuchem ciepły, sypki, miękki piasek, a nad głową błękitne niebo prześwitujące przez szpary w koszu – zapadłem w miłą drzemkę, z której obudziły mnie znajome glosy dobiegające znad brzegu morza.
Moi towarzysze też musieli je usłyszeć, bo jeden po drugim otwierali oczy i spoglądali w tamtą stronę.
Zamrugałem oczyma, bo widok jaki mi się ukazał, był zgoła niecodzienny...
Skrajem plaży, w kierunku szopy , wzbudzając ogólne zainteresowanie, podążał malowniczy korowód. Na czele kroczył profesor Maurycy w długich, skórzanych butach i korkowym hełmie na głowie, za nim Dziadek i pani Dorota z przeciwsłoneczną parasolką oraz ponury Wacław, którego karykaturalnie długi i chudy cień prześlizgiwał się po piasku jak wąż.
Korowód zatrzymał się nieopodal szopy a wtedy profesor wyjął z płóciennej torby rulon papieru i wsunął go w szparę pod drzwiami, udając, że nie słyszy rozpaczliwych krzyków :
- Wypuśćcie nas ! Wypuśćcie nas w tej chwili !!!!
Po czym malownicza grupa skierowała się ku przystani. Jako, że kutry były jeszcze malutkimi punktami na horyzoncie towarzystwo przysiadło na szczycie wydmy tak blisko, że słyszeliśmy każde słowo.
- Ha, ha, ha – profesor śmiał się prawie do łez. – To najpiękniejszy prezent, jaki dostałem na swój jubileusz ... nie marzyłem o tym nawet w najśmielszych snach...
Dziadek również wydawał się być rozbawiony.
- Czekałem na tą chwilę od dziecka...i doczekałem się...
Wacław zaś, poważnie kiwając głową podsumował, że cierpliwość to cnota, która zwykle zostaje nagrodzona.
Profesor zdjął hełm i zapalił nieodłączne cygaro.
- Maurycy – powiedział Dziadek wyjmując z kieszeni fajkę – czy to jest twoja ostateczna decyzja ?
- Przekazanie zbiorów ? – profesor wypuścił w niebo zgrabne kółko. – Ależ oczywiście...Zresztą ...ekhem... motywy są ... ekhem...dość proste...Jeszcze nie zdarzyło mi się...ekhem... spotkać kobiety, której nie przeszkadzałaby obecność sarkofagu...ekhem...dajmy na to w salonie...
Pani Dorota uważnie przyjrzała się profesorowi .
- Maurycy...- zaczęła nieśmiało - czy.....?
Profesor pokiwał głową.
- Rzecz jasna ona...ekhem...jeszcze o niczym nie wie...- powiedział i zaczerwienił się zupełnie jak Wnuk w obecności dziewczyny z parku. – No i sam...ekhem...jeszcze nie wiem jak jej to powiedzieć...
- Może byłoby ci łatwiej, gdybyś miał kota – roześmiał się Dziadek, ale patrząc na żałosną minę profesora szybko spoważniał.
- Wiesz dobrze, Karolu, że zawsze miałem z tym problemy...- rzekł profesor.
Pani Dorota pogładziła rękaw bluzy profesora.
- Będzie dobrze, zobaczysz...
Małe wąsiki połaskotały mnie w ucho i przenikliwy szept oznajmił :
- I żyli długo i szczęśliwie...
Spojrzałem w stronę starej szopy skąd dobiegały dwa mocno zachrypnięte głosy. Dziadek wstał i podszedł do jednego z chłopców myszkujących po plaży.
- Kiedy sobie stąd pójdziemy – powiedział wręczając chłopcu złożony na pół banknot – policzysz do stu i otworzysz szopę. I pamiętaj – nikogo tutaj nie widziałeś.
- Nie widziałem – przytaknął chłopiec pokazując szczerbę między zębami.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 40 gości