Oskar dzisiaj napędził mi solidnego stracha.Właściwie to już wczoraj zaniepokoiło mnie to, że nie był zainteresowany kolacją, zwłaszcza że dałam im po trochu chrupków.
Dodatkowo sprzątając kuwetę zobaczyłam kupę dziwnego koloru.Wyjątkowo jasną, prawie białą, a rano zwymiotował żółcią.
No i nie chciał śniadania i był markotny.
A że od ponad tygodnia tyle mówi się o tzw.tajemniczej chorobie kotów to moja wyobraźnia zaczęła podsuwać mi najgorsze scenariusze
Przeanalizowałam, że przecież moje koty nie dostają surowego kurczaka, wychodzą na balkon którego nie dezynfekuję, bo ptaki nie mają tu dostępu.
W okolicy nie ma już prawie srających wszędzie gołębi, bo zostały wygonione przez sroki.
Ale panika została zasiana.....
Potem przyszło mi do głowy, że ostatnia puszka Granatapet była w połowie wyjątkowo tłusta.
Forest odmówił tego jedzenia, ale Oskar mało chętnie acz zjadł.I tak pomyślałam, że może to jest przyczyna
W końcu przecież Oskar ma już swoje lata i może ta tłusta karma podrażniła mu wątrobę lub trzustkę.
Tak czy owak musiałam iść do pracy, planowałam wyjść jak najszybciej i pojechać z nim do weta.
Mój stres przez tych kilka godzin sięgnął zenitu, a do domu pędziłam jak na skrzydłach martwiąc się jaką sytuację zastanę po powrocie.
A tu niespodzianka

u progu jak zawsze przywitał mnie Oskar

prawie natychmiast zaprowadził mnie do kuchni i zawołał jeeeeść
Ufffff....
Kamień z serca mi spadł, jak ja się ucieszyłam, jak go wyściskałam i wygłaskałam.
Kryzys został zażegnany, ale w najbliższym czasie zrobię mu powtórkę badań.I nie dam mu więcej karmy która będzie wyglądała na tłustą, bo najwyraźniej miał problem z trawieniem
