Ochłonęłam wstępnie po terapii klinicznej, to coś opowiem, żeby było o kotach.
Pedzę z tym palantem drącym się w koszyku na kliniki, korki straszne, ale w poczekalni tylko dwie osoby przed nami. W tym państwo z pięknym, wielkim goldenem i dwie panie z jednym kotkiem w torbie zamykanej.
Narzuciłam na koszyk z Miciem kurtkę, zamknął się.
I przychodzi jeszcze jeden pan z panią, a psa zostawili w samochodzie Ten właśnie pan, oparł się o taki jakby barek w poczekalni, patrzy na tego goldena i mówi do właścicielki:- piękny bokser, ma chyba już z 9 lat?

-Nie, dwa i pół, odpowiedziało spłoszone dziewczę- opiekun, dalej nie prostowało, oblało się rumieńcem i spuściło oczy.
Yhy, powiedział pan, bokser.....I toczy wzrokiem po poczekalni, a wzrok zatrzymał na koszyku z nakrytym Miciem.
-Wąż?- pyta i patrzy mi w oczy.
-Tak- odpowiadam. Pyton.
-A groźny?????
-Bardzo, ale teraz śpi....
-A..., śpi...- powiedział pan -no tak, niech śpi, w końcu wieczór
I przyszła kolej na kotka....
-Ale żółwie, to raczej w kartonie przynoszą tutaj.....Grecki?
-Nie, to kotek.....
Fajnie na tych klinikach, nie trzeba do Międzyrzecza
